Gdy rodzina pani Elżbiety w czwartek odebrała od niej dramatyczny telefon ze środka Atlantyku, liczyła się z tym, że mogło dojść do tragedii. Kobieta wzywała pomocy, potem połączenie zostało zerwane. Ale w Niedzielę dodzwoniła się do Polski drugi raz! Jednak powiedziała, że jej mąż Stanisław wypadł ze burtę jeszcze w zeszły wtorek, a ona rzuciła mu wtedy szybko kolo ratunkowe i żagiel. Prądy morskie popchnęły mężczyznę w głąb morza, gdzieś między Barbadosem a Maderą.
ZOBACZ TEŻ: Polacy zaginęli na Atlantyku! Ostatnie słowo: „Pomocy!”
Przerażona kobieta została sama na jachcie, którym nie umiała kierować. Po pięciu dniach dryfowania znaleźli ją ratownicy. Trwają poszukiwania mężczyzny. Czy ma szanse? Teoretycznie tak, ale morze mogło go unieść nawet 750 km od miejsca wypadku. Jest doświadczonym żeglarzem. Oby stał się kolejny cud i również Polak wrócił z tej wyprawy cało!