Agencja Ukrinform opublikowała nagranie z powrotu Hanny Gawryliny do domu. Sołtyska wsi Hremiacz, położonej w obwodzie czernihowskim, została pojmana przez rosyjskich żołnierzy 21 marca. "Zakryli mi oczy, wsadzili do zimnego samochodu i pojechaliśmy" - opowiada. "Najpierw nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, potem okazało się, że w rejonie Kurska. Strzelali mi nad głową, grozili, że przestrzelą mi kolana, ogolili głowę. Potem mnie rozebrali, zdjęli pierścionki, kolczyki, zabrali pieniądze, które miałam przy sobie. Wszystko zabrali" - relacjonuje. Gawrylina mówi, że później zaczęły się przesłuchania. Odbywały się codziennie. "Zakładali nam worki na głowy, powiedzieli, że przyjechali nas uwolnić, że są naszymi braćmi. Ja zapytałam, co dobrego dla nas zrobili? Reakcja była natychmiastowa. Przewrócili krzesło, na którym siedziałam, wsadzili do wanny z lodowatą wodą, bili" - opowiada, z trudem powstrzymując łzy.
CZYTAJ TAKŻE: Putin kazał wywieźć na Syberię 100 tysięcy Ukraińców. Dostają przerażające ulotki!
Sołtyska mówi, że razem z nią w niewoli przebywało więcej osób, w tym między innymi cztery kobiety. Trzy z nich zostały wywiezione w międzyczasie. Czwarta próbowała popełnić samobójstwo. "Powiesiła się na prześcieradle, mówiła, że jest korespondentką, dziennikarką". Gawrylina mówi, że to była młoda dziewczyna, pochodząca z okolic Czarnobyla. Nie wiadomo, co się z nią stało. 9 kwietnia sołtyska wróciła do domu w wyniku wymiany jeńców. "To odważna i silna kobieta. Prawdziwa liderka. Miałam zaszczyt ją poznać" - napisała na Facebooku wicepremier Ukrainy, Iryna Wereszczuk.
CZYTAJ TAKŻE: Rosja ma nowego sojusznika? Dzięki niemu zdobyła sprzęt bojowy. "Trzy statki ciężkiej broni"