Zanim w wyniku marketingowego sukcesu mundialu w USA w 1994 powstała profesjonalna liga MLS był w Ameryce okres, w którym - dziś trudno w to uwierzyć - nie istniały żadne zawodowe rozgrywki. Okres ten trwał 12 lat i nastąpił zaraz po tym jak mająca 16-letnią tradycję North American Soccer League przestała istnieć.
W ówczesnej NASL rządził jeden klub: Cosmos Nowy Jork, który aż pięciokrotnie sięgnął po tytuł mistrzowski i raz wywalczył wicemistrzostwo. Żadna inna z pozostałych 19. ekip nie zbliżyła się do osiągnięć zespołu, w którym grali m.in. Pele, Franz Beckenbauer, Carlos Alberto, Johan Neskeens i Giorgio Chinaglia. Jak przystało na prawdziwie międzynarodową ekipę nie zabrakło w niej także Polaków: w latach 80-tych przez dwa sezony w Cosmosie grał Stanisław Terlecki, a rok w Nowym Jorku spędził Władysław Żmuda. W 1975 (rok, w którym do klubu trafił Pele) bramkarzem był urodzony w Wałbrzychu Bronisław Sularz. Popularny "Jerry", który zmarł w 2007 w West Millford w New Jersey spędził w sumie w Nowym Jorku trzy sezony.
Zagraniczne gwiazdy nie wystarczyły jednak do tego, aby liga mogła się rozwijać i przynosić dochody. Rok 1985 był ostatnim w kalendarzu piłkarskich rozgrywek w USA. Popyt na futbol tudzież soccer powrócił dopiero po Mistrzostwach Świata w USA w 1994. Marketingowy sukces amerykańskiej ekipy sprawił, że w 1996 rozpoczęła się walka w Major League Soccer. Dziś ta liga ma już 20 lat i mimo stałego rozwoju wciąż spore grono przeciwników, którym nie podoba się system bez spadków i awansów, faza pucharowa playoffs oraz górne ograniczenia budżetowe nakładane na kluby przez włodarzy MLS. Niemal socjalistyczny model zarządzania sprawia także, że wszyscy zawodnicy są własnością ligi, żaden klub nie ma wyłączności na marketingowe prawa wizerunkowe czy sprzedaży transmisji telewizyjnych. Właśnie dlatego Cosmos Nowy Jork, który zaczął odradzać się w 2010 nie zdecydował się na przystąpienie do MLS, do której wpisowe wynosi bagatela 100 milionów dolarów.
Na szczęście dla Cosmosu w 2011 rozgrywki zainaugurowała nowa liga o znajomo brzmiącej nazwie: North American Soccer League. Nie jest ona spadkobierczynią pierwotnej NASL, ale szybko udało jej się uzyskać status drugiego szczebla w hierarchii amerykańskiej piłki nożnej. Jej Komisarz Bill Peterson ma wielkie plany ekspansyjne i powodzenia w uzyskaniu popularności upatruje właśnie w innym modelu działania. Tu nie ma bowiem górnego budżetu, każdy klub decyduje na własną rękę o działaniach komercyjnych i za kilka lat wprowadzony zostanie "europejski" system awansów i spadków.
Cosmos dołączył do NASL w 2013. Jego trenerem został były piłkarz MetroStars i kadry Wenezueli Giovani Savarese. W składzie - oprócz kilku weteranów jak Carlos Mendes, Hunter Freeman, Włoch Alessandro Noselli, Brazylijczyk Roversio i Hiszpan Ayoze - znalazło się też miejsce dla dwóch posiadaczy polskich paszportów. Dziadek 24-letniego Huntera Gorskie urodził się we Włodawie, a rodzice 28-letniego Daniela Szeteli pod Rzeszowem. Tego drugiego kojarzyć można z fenomenalnego występu przeciwko Polsce na MŚ do lat 20 w Kanadzie w 2007. Grający na pozycji defensywnego pomocnika piłkarz wbił Bartoszowi Białkowskiemu wtedy dwa gole i poprowadził USA do triumfu 6:1 nad biało-czerwonymi.
Gwiazdą mającą ściągnąć fanów na trybuny był Marcos Senna - Mistrz Europy z 2008 roku i legenda Villareal. Ze sportowego punktu widzenia urodzony w Sao Paulo Hiszpan spisał się świetnie, bo pod jego wodzą Cosmos już w pierwszym sezonie gry w NASL sięgnął po mistrzostwo rundy jesiennej, a w finale SoccerBowl (dodatkowy mecz pomiędzy najlepszymi ekipami Wiosny i Jesieni) przeciwko Silverbacks w Atlancie zdobył zwycięską bramkę. Marketingowo szybko jednak okazało się, że to nie jest ten sam Cosmos, bo średnia widzów na meczach nowojorczyków wynosiła poniżej 7 tys. Częściowo wynikało to jednak z faktu, że Szetela i spółka grają na mogącym pomieścić 12 tys. James M. Shuart Stadium, obiekcie uniwersytetu Hofstra na Long Island, dokąd z New Jersey czy Brooklynu jest stosunkowo daleko.
Włodarze Cosmosu zdają sobie sprawę z utrudnień, dlatego w najbliższych planach jest wybudowanie typowo piłkarskiego obiektu w Belmont Park. Wiedzą też, że aby wygrywać trzeba stale wzmacniać skład, bo w 2014 wzmocnień zabrakło i nie udało im się wygrać niczego. Co prawda na Wiosnę musieli uznać wyższość tylko Minnesoty United, a w listopadowych playoffs ulegli późniejszemu mistrzowi San Antonio Scorpions (z Tomaszem Zahorskim w składzie) dopiero po dogrywce, ale przeciętna forma na Jesień sprawiła, że frekwencja w lidze spadła do 5 tys. widzów. Jedynym jaśniejszym momentem był występ w Pucharze USA, w którym Cosmos nie dał szans rywalowi zza miedzy New York Red Bulls. Gracze z MLS polegli na Long Island aż 0:3, a w meczu tym doszło co ciekawego "polonijnego" starcia Daniel Szetela - Mateusz Miazga.
Szukając wzmocnień klub zwrócił się więc do swojego możnego sponsora Fly Emirates, aby wyłożył kilka milionów petrodolarów i ściągnął do ekipy Raula Gonzaleza Blanco. Legenda Realu Madryt i La Furia Roja nie stawiał oporów i od 2015 adresem jego, żony i piątki dzieci stał się Nowy Jork. Inwestycja spłaciła się natychmiast, bo w rundzie wiosennej Cosmos nie miał sobie równych. Wygrał ją w cuglach i zapewnił sobie start w The Championship - dwurundowej fazie pucharowej, w której udział wezmą mistrzowie obu rund i dwie najlepsze drużyny z łączonej tabeli sezonu zasadniczego. Cosmos również zamieszał znowu w Pucharze, gdzie wyrzucił za burtę klub Franka Lamparda, Davida Villi i Andrei Pirlo NYC FC. Chłopcy Savarese odpadli dopiero po stojącym na świetnym poziomie meczu z Red Bulls, w którym Miazga wziął rewanż na Szeteli.
Abstrahując od wyników uzyskanych w tegorocznych playoffs Cosmos nie zamierza rezygnować z NASL. Liga się rozwija i w 2016 do rozgrywek przystąpią dwie nowe ekipy: FC Puerto Rico (właścicielem klubu jest koszykarz New York Knicks Carmelo Anthony) i Miami FC (tu stery trzyma legendarny Włoch Paolo Maldini). NASL również zdaje sobie sprawę z tego, że Cosmos jest im niezbędny dlatego w czerwcu 2015 wysłali nowojorczyków na starcie z reprezentacją Kuby w Hawanie. Był to pierwszy mecz amerykańskiej zawodowej drużyny na tej wyspie od 1999 roku. Na trybunach (i okalających stadion drzewach) zasiadło tysiące widzów, z których połowa miała koszulki... Realu Madryt. To udowodniło, że marka Cosmosu budzi się z długiego letargu i kto wie jaka jest jej górna granica.
Wszystko wskazuje na to, że Cosmos idzie w dobrym kierunku. Przeszłość klubu, w którym karierę zakończył słynny Pele (jest obecnie ambasadorem drużyny, przyjeżdża na mecze na Long Island przynajmniej raz w roku, a także towarzyszy ekipie na zagranicznych wyjazdach) jest pełna sukcesów, a obecna drużyna stara się do niej nawiązać. Wyjazdy na nowy stadion być może nie ulegną czasowemu skróceniu, ale przynajmniej atmosfera będzie o niebo lepsza. Warto już więc teraz stać się kibicem biało-zielonych nie tylko ze względu na historię, Raula czy Daniela Szetelę. Ta drużyna, ta organizacja, ta liga ma bowiem naprawdę sporo do zaoferowania.
Tekst Tomek Moczerniuk
Piłkarski Cosmos z Polakami na Long Island już w niedzielę!
Nie ma pewnie na świecie piłkarskiego kibica, który nie słyszał o Cosmosie Nowy Jork. Ta legendarna drużyna, która przyciągała komplety widzów na stadiony, zgarniała laury w USA i której barw bronili Pele, Beckenbauer czy Władysław Żmuda przestała istnieć w 1985 roku. Ale od 2013 w rozgrywkach innej NASL bierze udział inny Cosmos, mający w składzie zarówno gwiazdy jak i Polaków, i który powoli zaczyna nawiązywać do dumnych tradycji z przeszłości.