Kierowca wjechał w tłum na festiwalu ulicznym w Kanadzie. Wielu rannych i zabici, dramatyczne doniesienia z Vancouver
To wbrew pozorom nie był zamach terrorystyczny - podała kanadyjska policja w zaskakującym oświadczeniu na temat tragedii, do której doszło dziś, 27 kwietnia nad ranem czasu polskiego w Vancouver. W Kanadzie kierowca wjechał z impetem w tłum ludzi bawiących się na ulicznym festiwalu Lapu Lapu Day Block Party Vancouver 2025 w rejonie E. 41st Avenue i Fraser. Sprawca zdarzenia został schwytany przez policję. 30-letni mężczyzna według pierwszych doniesień "był znany służbom". Już wstępne doniesienia mówiły o wielu rannych i ofiarach śmiertelnych. Po południu podano, ze zginęło dziewięć osób. W mediach społecznościowych pojawiają się dramatyczne filmy z miejsca zdarzenia. Widać na nich ulicę pełną foodtrucków, na której odbywała się impreza oraz rozbity czarny samochód osobowy, najpewniej właśnie ten, którym poruszał się sprawca. Widać też służby, karetki na sygnale, ludzi pochylających się nad leżącymi na jezdni ofiarami. Niektóre osoby był reanimowane.
"To było jak strefa wojenna... Wszędzie na ziemi leżały ciała"
Widok tuż po zdarzeniu był makabryczny. "To było jak strefa wojenna... Wszędzie na ziemi leżały ciała" - powiedział publicznemu nadawcy CBC Kris Pangilinan, dziennikarz, który był na miejscu tragedii. Jak relacjonuje, samochód wjechał w tłum, gdy uliczna impreza już dobiegała końca, a służby usunęły barierki z drogi. Gdy wpuszczono na drogę pojazdy, jeden z nich nagle rozpędził się i uderzył w uczestników festiwalu. Wiadomo, że zginęło kilka osób, a rannych jest dużo więcej.


i