Dramat w USA. Samolot wystartował, kapitan zmarł
W środę, 9 października pisaliśmy o mrożącym krew w żyłach wydarzeniu, jakie miało miejsce w ubiegłym tygodniu na niebie nad Kalifornią. Pilot, prowadzący dwusilnikowy, turbośmigłowy samolot Super King Air 350ER, nagle zaniemógł i nie był w stanie dalej sterować maszyną. Wtedy do akcji wkroczył jeden z pasażerów. Przejął stery i bezpiecznie wylądował na lotnisku w Bakersfield w Kalifornii. Jak podaje PAP, wsparcia udzieliła mu sekcja lotnicza i morska amerykańskiego Urzędu ds. Ceł i Ochrony Granic (USCBP) i ostatecznie szczęśliwie udało mu się wylądować.
Pilot zmarł w trakcie lotu. "Badania niczego nie wykazały"
W czwartek, 10 października, media obiegła kolejna historia samolotowa z piekła rodem. Tym razem zakończona tragedią. Samolot Turkish Airlines lecący z Seattle do Stambułu musiał awaryjnie lądować w środę, 9 października, nad ranem, na lotnisku w Nowym Jorku, po tym, jak kapitan samolotu zmarł nagle na jego pokładzie. Rzecznik Turkish Airlines wyjaśnił, że kapitan, 59-letni Ilçehin Pehlivan, stracił przytomność krótko po tym, jak wystartował z Seattle. Zmarł jeszcze przed awaryjnym lądowaniem na które zdecydował się drugi pilot. Jak przekazał przedstawiciel linii lotniczych, Pehlivan był pilotem Turkish Airlines od 2007 roku. Badanie lekarskie przeprowadzone w marcu tego roku nie wykazało u niego żadnych problemów zdrowotnych, które uniemożliwiłyby pracę.
"Jako pracownicy Turkish Airlines jesteśmy głęboko poruszeni stratą naszego kapitana i składamy najszczersze kondolencje pogrążonej w żałobie rodzinie, współpracownikom i wszystkim jego bliskim" – powiedział cytowany przez agencję informacyjną Associated Press rzecznik tureckich linii lotniczych. Dodał także, że pasażerowie udadzą się w dalszą część podróży do Turcji z Nowego Jorku.