Pobiegł na plażę podczas szalejącej burzy, bo martwił się o dzieci. One przeżyły, on zginął od pioruna
„Jego ostatni akt bohaterstwa była tym największym, taki był mój Patrick Dispoto” – powiedziała Ruth Fussell, partnerka tragicznie zmarłego nowojorczyka portalowi NJ Advance Media. Patrick Dispoto (59 l.) zaryzykował własnym życiem, by ratować grupkę obcych dzieci i zapłacił za to najwyższą cenę. Do dramatu doszło na plaży J Street w Seaside Park w hrabstwie Ocean. Patrick Dispoto i Ruth Fussell wypoczywali nad oceanem, a pod wieczór zaczęli wracać do domu. Wtedy 59-latek zobaczył, że na niebie zbierają się groźne, czarne chmury i zaczyna grzmieć. "Muszę wrócić na plażę, tam bawią się w wodzie dzieci, a nie ma już ratownika" - powiedział i pobiegł nad wodę, choć partnerka błagała go, by tego nie robił, bo robi się niebezpiecznie.
Nowojorczyk trafił do szpitala, ale lekarze mogli już tylko stwierdzić zgon
Ale on nie słuchał. Pomaganie innym było dla niego zawsze naturalnym odruchem. Gdy minęło 15 minut, a Patricka nadal nie było, Ruth zaczęła do niego dzwonić. Nie odbierał. Pobiegła wśród piorunów nad ocean. Zobaczyła, jak jakiś nieznajomy pochyla się nad nieprzytomnym Patrickiem i wzywa pomoc przez telefon. Dzieci nigdzie nie było. Odbiegły same, zanim 59-latek wrócił na plażę, chcąc je ostrzec. Nowojorczyk trafił do szpitala, ale lekarze mogli już tylko stwierdzić zgon. Sekcja zwłok potwierdziła, że mężczyzna zmarł z powodu uderzenia pioruna.