Piotr i Robert spłonęli w airbusie

2009-06-03 7:00

Nie ma już żadnej nadziei dla rodzin Piotra i Roberta! Choć bliscy Polaków przerażeni informacjami o tragedii airbusa A330-200 przez kilkadziesiąt godzin modlili się o cud, to potwierdziły się najtragiczniejsze informacje.

Nasi rodacy byli na pokładzie samolotu linii Air France lecącego z Rio de Janeiro do Paryża, który w poniedziałek nad ranem spadł do Atlantyku. To przerażające, ale Piotr i Robert nie mieli żadnych szans na ratunek. Tak jak pozostałe 226 osób, Polacy zginęli w jednej z największych katastrof lotniczych ostatnich lat.

Jak okrutny może być los! Robert B. i Piotr Sz. mieli po trzydzieści kilka lat i przed sobą całe życie. Obaj mieszkali na Śląsku, Robert B. w Orzeszu prowadził własną firmę.

Kiedy nasz reporter dotarł do rodziny Roberta, jego bliscy nie byli w stanie opisać, jak wielki ból rozdziera ich serca. Krewni nie mogą zrozumieć, dlaczego wakacje w Rio de Janeiro, które miały być spełnieniem ich marzeń, skończyły się niewyobrażalną tragedią.

Ustaliliśmy, że pod koniec kwietnia jeden z mężczyzn zadzwonił do poznańskiego oddziału biura podróży Ecco Travel i zarezerwował wczasy w Brazylii dla siebie i swojego przyjaciela. Za 10-dniowy wypoczynek w raju Robert i Piotr zapłacili po 8 tysięcy złotych. W podróż życia Ślązacy wyruszyli 23 maja. Najpierw dostali się do Paryża, stamtąd już prosto do Rio. - Mieli wracać tą samą trasą - mówi Aleksandra Olechnowicz (30 l.) z biura podróży, w którym mężczyźni wykupili podróż. Niestety, 1 czerwca ich lot powrotny do Polski przerwał makabryczny wypadek.

Po ok. 3,5 godziny lotu nr 447 z Rio de Janeiro na Lotnisko im. Charles'a de Gaulle'a w Paryżu airbus wysłał sygnał o zwarciu elektrycznym, a kilkadziesiąt sekund później zniknął z radarów. Maszyna zaczęła spadać wprost do Atlantyku, a 216 pasażerów airbusa i 12 członków załogi znalazło się w śmiertelnej pułapce.

Przedstawiciele linii lotniczych Air France poinformowali, że przyczyną katastrofy mogło być uderzenie pioruna. I choć później pojawiła się również hipoteza o zamachu terrorystycznym, to francuski minister obrony Herve Morin wykluczył taką możliwość. - Nie mamy dowodów, że terroryzm był przyczyną wypadku - oświadczył.

Władze Brazylii i Francji natychmiast podjęły decyzję o poszukiwaniach samolotu, ale dopiero we wtorek około godziny 15 zagraniczne agencje informacyjne poinformowały o wydobyciu z oceanu szczątków airbusa. Metalowe elementy, jeden z foteli oraz kamizelka ratunkowa miały zostać namierzone przez samoloty poszukiwawcze brazylijskiego wojska w odległości 650 kilometrów od wybrzeża kraju. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się odnaleźć ciała ofiar katastrofy.

Mieliśmy lecieć tym samolotem

Kiedy francuski profesor medycyny Claude Jaffiol i jego żona Amina na lotnisku w Rio de Janeiro nie dostali się na pokład samolotu lecącego do Paryża, byli wściekli. Kilka godzin później, gdy usłyszeli pierwsze informacje o katastrofie - dziękowali Najwyższemu, że uratował ich od potwornej śmierci. - Mieliśmy niebywałe szczęście, że nie dostaliśmy się na pokład - mówi Amina, nie kryjąc radości.

Zginął następca tronu

Cała Brazylia pogrążona jest w żałobie! Książę Pedro Luis of Orleans-Braganza (26 l.), czwarty w kolejce do tronu, również był na pokładzie airbusa.


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki