Majorka każdego sezonu jest tłumnie odwiedzana przez turystów z całego świata. I choć lokalne władze nie mogą z tego powodu narzekać, to każdego roku muszą się mierzyć z ogromnymi problemami. Najgorzej pod tym względem jest w miejscowości Arenal, a chodzi o... plagę pijanych, którzy pozwalają sobie dosłownie na wszystko. Przede wszystkim mowa o turystach z Wielkiej Brytanii. Wielu Brytyjczyków przyjeżdża tam tylko na weekendy i nawet nie zawraca sobie głów tym, żeby znaleźć nocleg, tylko od piątku do niedzieli koczuje na plażach, bawiąc się non stop.
Pijacka turystyka rujnuje znany kurort
"Piją na umór, są bardzo głośni, włóczą się po alejkach, śpią na plażach, przewracają się w pijackich widach, wymiotują, niektórzy nawet defekują na prywatnych posesjach" - podaje "Daily Star", powołując się na rozmowy z władzami miasteczka. Miguel Pascual, mieszkaniec Arenal wyznał w rozmowie z lokalnym "Majorca Bulletin", że pewnego razu nakrył jednego z pijaków, jak załatwia mu się w ogródku. "Krzyczałem do niego, żeby wyszedł z ogrodu, a kiedy się odwrócił, zobaczyłem, że jego spodnie są pełne odchodów" - relacjonował.
Majorka ma problem. "Tu nie da się żyć"
David Servera, prezes Stowarzyszenia Mieszkańców Llucmajor w rozmowie z "The Sun" nie krył, że "pijacka turystyka" rujnuje spokój i atmosferę miasteczka, a służby nie nadążają ze sprzątaniem ulic. Powiedział też, że z powodu tego, co dzieje się tam w sezonie, wielu regularnych mieszkańców zdecydowało się opuścić to miejsce na dobre. "Tak nie da się żyć. Wiemy, że jest to obszar turystyczny i rozumiemy, że będzie hałas, ale są rzeczy, których nie da się tolerować".