Trulia - nowojorska firma zajmująca się obrotem nieruchomościami i wynajmem mieszkań - zapytała swoich klientów o stan cywilny. Na tej podstawie stworzyła listę miejsc w metropolii, gdzie mieszka najwięcej kobiet i mężczyzn stanu wolnego. Mieszkanki metropolii, chcąc zaleźć dla siebie partnera na życie, powinny szukać go za East River. Według badania - najwięcej facetów do wzięcia mieszka na Greenpoincie i w pobliskim Long Island City. Statystycznie na jedną singielkę czeka tam półtora singla.
Dowodem na to, że w polskiej dzielnicy można znaleźć partnera na długie lata, może być nasza redakcyjna koleżanka, która właśnie tam - i to w Europa Club - poznała mężczyznę, z którym związała się na wiele lat.
- Spojrzeliśmy na siebie, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i od tamtego dnia cały czas byliśmy już ze sobą. Czyli Greenpoint to miejsce, gdzie można szukać... - mówi. Poza tym mieszkańcy Greenpointu nie ukrywają w sobie romantycznej duszy. Jak sami sprawdziliśmy - i opisaliśmy we wtorkowym wydaniu - mieszkający tam Polacy w najdrobniejszych szczegółach zaplanowali walentynkowy wieczór ze swoimi ukochanymi. A ci, którzy ich nie mają, liczą, że właśnie tego szczególnego dnia ją znajdą.
Inne okolice, gdzie można natrafić na faceta z marzeń, to Battery Park City, Upper West Side na Soundview na Bronksie.
Jeżeli chodzi o panów, którzy w dalszym ciągu nie znaleźli dla siebie tej jedynej, chcący to zmienić powinni wybrać się na Upper East Side. Tam na jednego mężczyznę przypadają dwie samotne kobiety. Spore szanse na znalezienie partnerki single będą mieli w Baychester na Bronksie, Saint Albans na Queens oraz w East New York na Brooklynie.
A stara miłość nie rdzewieje na Bensonhurst
A gdzie miłość najpiękniej dojrzewa? Również na Brooklynie! Najlepszym tego przykładem są 88-letnia Maddalena i 89-letni Fortunato Corso. Para wstąpiła w związek małżeński 72 lata temu. Jak mówią, ich miłość jest ciągle silna i dojrzewa jak wino w ich domu na Bensonhurst. Państwo Corso - ze względu na ich imponujący straż małżeński - zostali wyróżnieni przez prezydenta Brooklynu Marty Markovitza.