Ta tragedia jest na ustach całego świata. W ubiegłym tygodniu na planie filmu "Rust" - najnowszej produkcji z udziałem Aleka Baldwina, doszło do dramatycznego wypadku. Aktor przypadkowo postrzelił dwie osoby: Halynę Hutchins, operatorkę filmową i reżysera Joela Souzę. Kobieta zginęła, mężczyzna jest ciężko ranny. Baldwin, grający pierwszoplanową rolę w westernie, miał dostać informację, że broń, którą bierze do rąk jest "zimna", czyli nienaładowana. Okazało się, że było inaczej. Alec Baldwin jest zdruzgotany. Kilka dni temu wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że po tragicznym incydencie w pełni współpracuje z policją. W instagramowym wpisie deklaruje też, że zapewnia wsparcie rodzinie zmarłej operatorki. "Moje serce jest złamane" - pisze. Baldwin w weekend spotkał się z rodziną Hutchins - jej mężem Mattem i 9-letnim synem Androsem.
Zobacz koniecznie: Alec Baldwin zastrzelił operatorkę. Chwilę wcześniej usłyszał te słowa. Szok!
Polecany artykuł:
Zdruzgotany Alec Baldwin spotkał się z rodziną zastrzelonej operatorki. To koniec jego kariery?
Jak donosi "Daily Mail", aktor był widziany w sobotni poranek, gdy wraz z synem zmarłej operatorki i wdowcem po niej, opuszczał hotel w Santa Fe. Dzień wcześniej wszyscy wzięli udział w prywatnej ceremonii pogrzebowej Halyny Hutchins. Tuż po strzelaninie na planie Baldwin był rozhisteryzowany i zszokowany. Mimo że to był wypadek, aktor jest załamany. Ogłosił, że na razie zawiesza wszystkie aktywności i wszystkie projekty, w które jest zaangażowany.
Trwa dochodzenie w sprawie tragicznych wydarzeń na planie westernu "Rust". Wiadomo już, że osoby odpowiedzialne za przygotowywanie broni wykazały się nieostrożnością i nie dopełniły obowiązków. Szczegóły tragedii jednak wyjaśni śledztwo.
Po śmiertelnym wypadku zaczęła się też na nowo dyskusja na temat wykorzystywania w produkcjach filmowych prawdziwej broni. Jak czytamy na "Daily Mail", Bandar Albuliwi, przyjaciel Halyny Hutchins, wystosował petycję w sprawie zakazu używania broni na ostrą amunicję w czasie kręcenia filmów. Podpisało ją już kilkanaście tysięcy osób. „Nie ma usprawiedliwienia, by coś takiego działo się w XXI wieku. Prawdziwa broń nie jest już potrzebna na planach filmowych” - pisze autor petycji.