Po wielki pożarze na Brooklynie naukowiec z Greenpointu potwierdza: Ten dym był trujący

2015-02-04 5:00

Wystawienie prywatnych informacji dziesiątek tysięcy nowojorczyków niemal na talerzu dla złodziei tożsamości to nie jedyny negatywny skutek potężnego pożaru jaki wybuchł w weekend na Brooklynie. Okazuje się bowiem, że narażone zostało poważnie również zdrowie mieszkańców okolicy - czyli Williamsburga i Greenpointu – donosi „Brooklyn Paper”.

Według Mike'a Schade'a, chemika i biologa z Greenpointu, działającego jako aktywista na rzecz ochrony środowiska i pracującego na co dzień w organizacji Safer Chemicals, Healthy Familie, dym jaki unosił się nad płonącym magazynem był toksyczny. Co więcej, ciągle jest, bowiem pogorzelisko pomiędzy N. 10th St. a N. 11 St. ciągle się tli.

Naukowiec zwraca uwagę, że materiał z jakiego zbudowany był magazyn zawierał substancje chemiczne, które na skutek bardzo wysokiej temperatury zamieniały się w trujące związki. Bardzo często rakotwórcze. Taki właśnie toksyczny dym i pył roznosił się nad okolicą niesiony wiatrem. Co gorsza, władze miasta i służby porządkowe – kiedy wybuchł pożar – zarządziły jedynie zmiany w organizacji ruchu. Nie było żadnego ostrzeżenia o niebezpieczeństwie w powietrzu. Pojawiło się ono dopiero 14 godzin po wybuchu pożaru - czyli przez cały dzień mieszkańcy wdychali niebezpieczne toksyny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają