Zebrani członkowie Unii zagłosowali za pozbawieniem jej członkostwa, choć sama już wcześniej z niego zrezygnowała. Dziś w „Super Expressie” tłumaczy m.in. dlaczego nie przyszła na niedzielne zebranie i jak je ocenia.
Nie pojawiła się pani na niedzielnym zebraniu specjalnym P-SFUK, na którym pozbawiano panią członkostwa w Unii. Dlaczego?
– Wycofałam swoje oszczędności z P-SFUK. W myśl obowiązującego statutu Unii nie jestem więc już członkiem tej polskiej instytucji finansowej.
Tomasz Bortnik też nie jest już członkiem P-SFUK, a na zebranie przyszedł…
– Tak, owszem wiem, że Tomasz Bortnik był na zebraniu specjalnym. Jednak on był jako gość.
I nie chciała pani osobiście odpowiedzieć na zarzuty postawione pod pani adresem przez grupę członków P-SFUK?
– Zacznijmy od tego, że to nie są zarzuty tylko pomówienia. Pani Marzena Wierzbowska (przewodnicząca Rady Dyrektorów P-SFUK) nie jest w stanie przedstawić żadnych dowodów, które świadczyłyby o tym, że otrzymywałam jakiekolwiek korzyści finansowe pracując na rzecz polskiej instytucji finansowej. Najpierw niech pokażą czek, który rzekomo mi dali. Naprawdę nie wiem, o co pani Wierzbowskiej chodzi. Proszę sobie wyobrazić, że mój syn Erick Myssura, który jest adwokatem, wielokrotnie oficjalnie zwracał się do pani Marzeny Wierzbowskiej – jako do przewodniczącej Rady Dyrektorów – aby przedstawiła dowody na owe „zarzuty”. Niestety, nie była w stanie pokazać mu żadnego dowodu. Odsyłała go do pana Józefa Łuczaja (przewodniczący komitetu, który wystąpił o zwołanie zebrania) i do petycji, którą złożył Społeczny Komitet Członków P-SFUK. To, co jest napisane w petycji mnie w ogóle nie interesuje, ja chcę zobaczyć konkretne dowody. Pani Wierzbowska miała wiele możliwości, by je przedstawić. Nie zrobiła tego… Dlaczego? Po prostu ich nie posiada. Posiada natomiast doskonałą wiedzę jak zorganizować za setki tysięcy dolarów unijnych pieniędzy przedstawienie teatralne w postaci „zebrania” i dać rolę ludowego trybuna Józefowi Łuczajowi, który poprowadził ten teatr do komicznych absurdów.
Na niedzielnym zebraniu był pani mąż, jednak nie udzielono mu głosu. Nie żałuje pani, że zarzuty rzucane pod pani adresem nie zostały przez panią osobiście wyjaśnione?
– Mój mąż jest członkiem P-SFUK, więc miał prawo wejść na spotkanie. Chciał zabrać głos, jako członek Unii, jednak mu na to nie pozwolono. Chciał powiedzieć, że pani Wierzbowska powinna wiedzieć, że zgodnie
z „Robert’s Rule of Order” (reguły prowadzenia zebrania) mój mąż miał prawo zabrać głos. Szkalowanie publicznie naszego nazwiska bez przedstawienia jakichkolwiek dowodów jest nieetyczne i niemoralne.
Czy będzie się pani odwoływała od decyzji, żeby wykluczyć
panią całkowicie z członkostwa w P-SFUK?
– Jak już wcześniej powiedziałam, sama zrezygnowałam z członkostwa w P-SFUK. W związku z tym, według wszystkich znaków na ziemi i niebie, jeśli ktoś nie jest członkiem organizacji, nie może być z niej przez nikogo wykluczony.
Czy będzie pani nadal działała na rzecz Polonii?
– Nie mam zamiaru przestać pracować i pomagać ludziom. Wiele osób wśród Polonii jest w stanie docenić moje zaangażowanie i oddanie. Nie mogę się obrazić na wszystkich przez grupę oszołomów, którzy nie mając nic do zaoferowania ani stracenia robią, między innymi przy pomocy szukającej sensacji prasy, te przeróżne „dziwolągi”. Mam nadzieję, iż „grupa” ta będzie również działała na rzecz Polonii i przestanie w końcu ją ośmieszać przez pisane przeróżnych nieprawdziwych paszkwili i donosów do instytucji, w których członkowie Rady Dyrektorów pracują zawodowo.
Publiczne zdemaskowanie tego „elementu’’ przez prasę polonijną będzie z kolei najlepszym działaniem państwa na rzecz Polonii.
Po zebraniu specjalnym Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej
To nie były zarzuty tylko pomówienia.Krystyna Myssura, była członkini Rady Dyrektorów Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej (do października 2011 roku, kiedy skończyła swoją kadencję) – choć nieobecna – była jednym z głównych bohaterów niedzielnego zebrania specjalnego P-SFUK.