Krzysztof Chmielewski z Gryfina (woj. zachodniopomorskie) podróżował z Kanady do Argentyny rowerem, gdy nagle 19 kwietnia słuch po nim zaginął. Jego ciało znaleziono tydzień później w wąwozie niedaleko miejscowości Ocosingo w stanie Chiapas w Meksyku. Widok mroził krew w żyłach - zwłoki były pozbawione głowy i jednej ze stóp. - Do tej pory trwają procedury identyfikacyjne, a ja nie mogę odzyskać ciała brata – załamuje ręce pani Izabela.
Niedawno z Meksyku dotarła do niej kolejna straszna wieść: ciało jej brata nie miało także serca. Ktoś je wyrwał! Kto i po co? - Czytałam dużo o mordach rytualnych. Mój brat mógł zostać złożony w ofierze azteckiemu bogowi ognia Xihuatecuhtli. Nie mam potwierdzonej informacji, czy ma spaloną skórę na plecach. Jeśli okaże się, że ma, to dla mnie wszystko będzie jasne – dodaje.
Pani Izabela oddała swoje próbki DNA w maju, jednak wciąż czeka aż takie same pobiorą od jej brata. W wywiadzie dla meksykańskiego dziennika „El Universal” prokurator Luis Alberto Sanchez zlecił biegłym ustalenie przyczyn śmierci Polaka. Jeden z lekarzy ma dodatkowo wykonać zabieg rehydracji zwłok, czyli napełnienia ich wodą, by móc pobrać próbki DNA. Kiedy to jednak nastąpi? Nie wiadomo.
Sprawą zajmuje się nie tylko prokuratura w Meksyku, ale również prokuratura w Szczecinie. Konsul RP w Meksyku nie odpowiedział na nasze zapytania w tej sprawie.