To miało być po prostu spotkanie przy alkoholu, a przerodziło się w tragedię. 29-letni Kristofer Erlbacher razem z Calebem Solbergiem (30 l.) i jeszcze jedną osobą spędzał wieczór w jednym z barów w Moorhead. W pewnym momencie jednak Solberg mocno się zezłościł, gdy 29-letni przyjaciel rozsmarował mu na kanapce majonez. Jak informuje "New York Post" konflikt przerodził się w bójkę, która zaczęła się w barze, a skończyła na parkingu. To właśnie tam Erlbacher zadzwonił do przyrodniego brata Solberga, Craiga Pryora i zagroził, że podpali dom tego pierwszego i go zastrzeli. Ostatecznie staranował przyjaciela swoją półciężarówką, po czym odjechał. Solberg nie umarł od razu. Zgodnie z tym, co w czasie ogłoszenia wyroku powiedział sędzia sądu okręgowego Greg Steensland, krzyczał wzywając pomocy.
NIE PRZEGAP! Nie szczepisz się? Prawdopodobnie miałeś trudne dzieciństwo. Szokujące wyniki badań!
„Zamiast po prostu odjechać, Erlbacher zawrócił, by uderzyć Solberga po raz drugi… A aby mieć pewność, że zabił, jeszcze raz przejechał po przyjacielu" - wynika z orzeczenia. 29-latek w miniony poniedziałek (31 stycznia) usłyszał wyrok. Został skazany na karę dożywocia.
CZYTAJ TAKŻE: Skandal na konkursie Eurowizji 2022. Jurorom eliminacji grożono śmiercią!