Jak pisze "Gazeta Wyborcza", amerykańscy rekruterzy w ramach kampanii "Go to army" werbują obcokrajowców posiadających zielone karty, głównie Latynosów i Polaków. Dają im błyskawicznie amerykańskie obywatelstwo. Potem - na wojnę. Już 20 Polaków zginęło w Afganistanie i Iraku.
- Niemal każdego dnia w Kabulu, kiedy lądowały amerykańskie samoloty z żołnierzami, spotykałem wysiadających z nich Polaków - powiedział "GW" polski oficer, który spędził w Afganistanie ponad pół roku.
Patrz też: Afganistan. Pilot zabił 8 żołnierzy
Gazeta postanowiła sprawdzić, ilu Polaków zaciągnęło się do US Army. - Nikt nie prowadzi takiej statystyki - przyznała Elizabeth Robbins ze służb prasowych Pentagonu.
Pochodzący z warszawskiej Pragi Rafał Stachowski, rekruter, który werbuje do armii rodaków, powiedział "GW", że w wojskach USA służy ok. 500 "naszych".
- Dzięki armii obywatelstwo dostanę od zaraz. Po ukończeniu 14-tygodniowego kursu będę miał 1,4 tys. dolarów miesięcznie, 30 dni płatnych wakacji i ubezpieczenie. Można też dostać stypendium. Wtedy pójdę do college'u - tłumaczy jeden z nich.
Jak tłumaczy w "GW" płk Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, w myśl polskiego prawa obywatele RP w US Army są przestępcami, jeśli nie uzyskali stosownej zgody ministra obrony narodowej na służbę w obcym wojsku. Grozi im do pięciu lat więzienia.