300 metrów długości, 70 wysokości i 114 tysięcy ton wyporności. Podniesienie takiego kolosa z morza to nie lada wyzwanie! Ale nie było wyjścia. Po pamiętnej katastrofie w styczniu 2012 r., w której zginęły 32 osoby, Costa Concordia wciąż leżała w wodzie u wybrzeży wyspy Giglio. We wraku prawdopodobnie są ciała ostatnich dwóch ofiar, których dotąd nie odnaleziono. Statek grozi katastrofą ekologiczną, więc przy okręcie pracuje 500 specjalistów z całego świata, w tym firma NED-Project z Gdańska. Wokół statku rozstawiono sieci i zapory mające powstrzymać toksyczne wycieki.
Przeczytaj: Włochy: Sprzedadzą łodzie z Costa Concordia
Okręt ustabilizowano za pomocą lin, a na dnie wybudowano z cementu i piasku... drugie dno. Statek będzie podnoszony linami, aż spocznie na tym sztucznym dnie. Wtedy na burtach zostaną umieszczone zbiorniki z wodą. Stopniowo uwalniana wyprze wrak na powierzchnię. Grupa okrętów weźmie go na hol i przetransportuje do portu Piombino. Tam Costa Concordia wyląduje w hutniczym piecu. Operacja będzie kosztować około 600 mln euro. Gdy wczoraj rano się rozpoczynała, eksperci szacowali, że potrwa od 12 do 24 godzin, jednak nie wykluczali, że przeciągnie się nawet do kilku dni.