- Ciągle jest mało Polaków na wysokich amerykańskich stanowiskach. Ale pan chce to zmienić i chce zostać szeryfem Cook County...
Tadeusz Pałka: - Tak, bo uważam, że my, Polacy, powinniśmy ubiegać się o najwyższe stanowiska państwowe. Mamy do tego wszelkie możliwości i kwalifikacje, a także ogromne zaplecze wyborcze, bo przecież w Illinois mieszka około 10 milionów ludzi z polskimi korzeniami, a w Chicago jest ich ponad 1 milion. Ale ciągle nie udaje nam się przedostać na wysokie stanowiska. A my, Polacy, mamy przecież wspaniałe amerykańskie tradycje polityczne. Chociażby Dan Rostenkowski, amerykański polityk polskiego pochodzenia, który w latach 1959-1995 zasiadał w Kongresie USA, reprezentując stan Illinois. Trudno nie wspomnieć także o Zbigniewie Brzezińskim, który doradzał prezydentowi Jimmy'emu Carterowi...
- Jakie są zadania szeryfa, którym pan chce zostać?
- Jest to bardzo ważne stanowisko. Szeryf zwykle ma pod sobą około 7,5 tysiąca pracowników, wiele z tych stanowisk zależy właśnie od jego decyzji, bo ma bezpośredni wpływ na to, kto będzie na nich obsadzany.
- Postać szeryfa kojarzy się głównie z walką o sprawiedliwość, a z czym pan będzie walczył?
- Chicago to nie jest Dziki Zachód, ale tu też ma się pełne ręce roboty. Z tą różnicą, że w Chicago szeryf nie jest samotnym jeźdźcem na białym koniu ze strzelbą na ramieniu, tylko ma wielu współpracowników, z którymi tworzy zgrany zespół. Nie jest żadną tajemnicą, że Chicago od lat zmaga się z problemem nagminnej przestępczości, gangów przestępczych, licznych zabójstw i z handlem narkotykami. Statystyki są przerażające i mówią same za siebie. W jest Chicago ponad 100 bardzo niebezpiecznych gangów, ich członkowie są odpowiedzialni za większość groźnych przestępstw w naszym mieście.
- Ma pan pomysł, jak walczyć z gangami?
- Należy dać policji większe prawa oraz szkolić ją. Policja musi być także bardziej szanowana przez obywateli i mieć ich zaufanie. Trzeba wysłać na patrole uliczne jak najwięcej policjantów, na pewno na chwilę obecną jest ich stanowczo za mało. Potrzebna jest też większa współpraca mieszkańców miasta z policją. Kiedy zostanę szeryfem, moim priorytetem będzie walka z najgroźniejszymi przestępcami bez pójścia na żadne kompromisy i ustępstwa. Trzeba będzie też oczyścić szeregi policji ze złych funkcjonariuszy i zatrudnić także więcej polskojęzycznych policjantów.
- Przed wyborami obiecuje się wiele, a później to już różnie bywa.
- Ja jestem inny! Dla mnie objęcie stanowiska szeryfa w żadnym wypadku nie będzie otrzymaniem w prezencie kolejnej ciepłej posadki.
- I dostawał za tę pracę niezłą forsę...
- Jeśli chodzi o pensję szeryfa, to postanowiłem, że nie będę pobierał wynagrodzenia. Pobieram policyjną emeryturę i to mi wystarczy.
- Wyjechał pan z Polski jako dziecko. Co pana jeszcze łączy z tym krajem?
- Przyjechałem do Stanów z okolic Rzeszowa w 1968 roku za chlebem, by pomóc mojej rodzinie i sobie. Jak wielu emigrantów przechodziłem trudne momenty, spałem nawet na stacji kolejowej, prawie pod gołym niebem. Ale nigdy, nawet w najtrudniejszych momentach, nie załamałem się. Jestem twardy. Nigdy też nie zapomniałem o swoich polskich korzeniach i zawsze, na każdym kroku podkreślałem, skąd pochodzę. W naszym domu pielęgnowane są polskie tradycje.