Polak został zmiażdżony przez turystyczny autokar, który prowadził 49-letni Raymond Mong. Według policji i zapisów na liczniku prędkości, Mong jechał z prędkością ponad 60 mil na godzinę. To ponad dwa razy więcej aniżeli dopuszczalny limit. Nie zatrzymał się na czerwonym świetle i uderzył z wielką siłą w Northern Boulevard autobus Q20. Siła była potężna. Q20 obróciło, a sam autokar należący do Dahlia Tour Company wjechał na chodnik. Szedł nim akurat do pracy Henry Wdowiak. Nie zdążył uskoczyć...
Jak mówili reporterom jego bliscy, zazwyczaj jeździł do pracy metrem, ale ostatnio dla zdrowia postanowił chodzić pieszo. - Cudowny, rodzinny, pomocny człowiek. Jesteśmy w szoku, ciągle nie wierzymy w to, co się stało - mówią żona Polaka Halina Kurpiewska (64 l.) i jego bliscy.
Tymczasem okazuje się, że sprawca wypadku został kilka lat temu zwolniony z pracy jako kierowca MTA, po tym jak wyszło na jaw, że był karany za jazdę po pijanemu. Co więcej, firma Dahlia Group Inc., której autokar rozbił, ma jedne z najsłabszych ocen, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo według Federal Motor Carrier Safety Administration. Poza naszym rodakiem, który zmarł na miejscu, w wypadku zginął też pasażer autobusu Q20, 55-letni Gregory Liljefors.