Po pierwsze zafascynowało mnie podejście rodziny mojego męża do celebrowania kultury kraju z którego pochodzą. Krewni teścia w miłość do Irlandii bez wątpienia przelali wszystkie swoje siły, choć większość z nich odbyła w życiu nie więcej niż jedną lub dwie (czasem żadnej) podróże do tej fantastycznej krainy. Krewni męża z dumą noszą, i to nie tylko przy okazji zjazdów rodzinnych, koszulki i czapeczki bejsbolowe z irlandzkim herbem rodziny.
Nie chciałabym znaleźć się w pobliżu, gdyby ktoś poważył się w ich obecności obrażać dobre imię Irlandii, a zwłaszcza rodowej wioski Skibbereen.
Dziś policzę na palcach jednej ręki ile razy w ciągu dekady udało mi się usłyszeć prześmiewczy żarcik czy dowcip o Irlandczykach bazujący na niegdysiejszych stereotypach. O ile tylko pozwalają na to finanse i czas, Amerykanie wyprawiają się do Europy celowo bukując przesiadki w Dublinie lub w Corku. Telewizyjne kanały podróżnicze nadają materiały o Irlandii z taką częstotliwością, jak gdyby był to największy i najważniejszy kraj w Europie.
Tamtego dnia zrozumiałam, że niezwykła metamorfoza wizerunku i odbioru Irlandii w USA odbyła się dzięki ludziom takim jak mój teść i jego rodzina. Oni strzegąc swoich własnych „klanowych” historii, stali się najlepszymi, najbardziej efektywnymi ambasadorami kraju, z którego przyszli. I wreszcie pamiętam jeszcze jeden dzień, tym razem z całkiem niedawnej przeszłości, bo niewiele ponad rok temu.
Był początek lata, początek wakacji. Zawiozłam młodszą córkę na półkolonię i wstąpiłam do pobliskiej kawiarni na poranne cappuccino. Kawiarnia znajdowała się naprzeciwko uniwersyteckiego kampusu, mieniła się wieloma kolorami skóry i rozbrzmiewała wieloma językami. Zadzwoniła moja komórka i oto po chwili polskie słowa również dołączyły do otaczającego nas audiotygla. Rozmawiałam z Martą Kustek z fundacji Dobra Polska Szkoła o tym co zawsze: o polonijnych rodzinach, pracy weekendowych polonijnych szkół i dwujęzyczności. Zastanawiałyśmy się co robić, by tę dwujęzyczność wspierać i propagować, a przy tym efektywniej promować na amerykańskiej ziemi większe zainteresowanie Polską, polską kulturą i wkładem Polaków w życie USA. Co, jako emigranci ze współczesnej Polski, która od dawna jest statutowym członkiem nowoczesnej wspólnoty europejskiej, musimy w końcu zrobić by Polacy, jak Irlandczycy, przestali się kojarzyć z postaciami z „polish jokes”, a powszechna publiczna świadomość w końcu ruszyła z miejsca, na którym zatrzymała się ćwierć wieku temu, murując Polsce nogi w wizerunkowej beczce z napisem: papież Jan Paweł II i Lech Wałęsa.
Tego dnia, w rozbrzmiewającej językami, zalanej letnim słońcem i uśmiechami optymistycznych ludzi kawiarni obok uniwersyteckiego kampusu narodziła się idea Dnia Dwujęzyczności. Dnia wszystkich, którzy czują się związani z Polską.
Eliza Sarnacka-Mahoney (opracowała opol)
Polonijny Dzień Dwujęzyczności w USA będzie uroczyście proklamowany 13 września w Konsulacie Generalnym RP na Manhattanie, a pierwsza edycja Polonijnego Dnia Dwujęzyczności obchodzona będzie 10 października i będzie to święto szczególne dla wielu polonijnych środowisk, a zwłaszcza dla polskich szkół.
Wydarzenia w ramach Polonijnego Dnia Dwujęzyczności są współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r. Sponsorem lokalnym jest kancelaria adwokacka The Platta Law Firm.
Zdjęcie arch rodz, na zdjęciu Eliza Sarnacka-Mahoney
Polonijny Dzień Dwujęzyczności czyli celebrujemy polską mowę. Bądźmy ambasadorami kraju z którego pochodzimy
W tym roku po raz pierwszy w historii polonijnych wydarzeń w USA pojawi się nowe święto – Polonijny Dzień Dwujęzyczności (Polish Bilingual Day). Eliza Sarnacka-Mahoney, edna z pomysłodawczyń projektu, opowiadziała nam o tym, jak narodził się pomysł celebrowania Polonijnego dnia dwujęzyczności.„SuperExpress” jest patronem medialnym Polonijnego Dnia Dwujęzyczności