Wstrząsające doniesienia z USA. 21 marca niejaki Steve Cozzi, prawnik z południowej Florydy, przyjechał do swojej kancelarii Blanchard w Largo, jakieś pięć minut po tym, jak do budynku wszedł mężczyzna w rękawiczkach, z plecakiem na plecach i dużym pudłem w rękach. Dwie godziny później kamery monitoringu zarejestrowały tego samego mężczyznę, tylko już w innych ubraniach. "Wyszedł, próbując załadować do toyoty tundry duży, ciężki wózek zawierający coś, co wyglądało na torbę lub koc" - podaje "Guardian" powołując się na policyjne akta.
Adwokat z Florydy zginął w łazience, potem przepadł
W tym samym czasie w męskiej łazience w kancelarii Cozziego, do której adwokat wszedł, zanim był widziany po raz ostatni, znaleziono ślady krwi. "Osoba, która zauważyła jego nieobecność, poszła do łazienki sprawdzić, co z nim. Znalazła krew na drzwiach, ścianie kabiny i dnie toalety, po czym wezwała policję" - podaje "Times". W gabinecie prawnika grała muzyka, na biurku leżały jego portfel, klucze, telefon. Ciała mężczyzny do tej pory nie odnaleziono.
Polski chirurg plastyczny zabił adwokata?
Dzięki dowodom, zebranym w sprawie zabójstwa, policjantom udało się zatrzymać podejrzanego. Jest nim 44-letni polski chirurg plastyczny, dr Tomasz K., który toczył proces przeciwko osobom reprezentowanym przez Cozziego. K. został zatrzymany pod zarzutem morderstwa pierwszego stopnia, choć ciała jego rzekomej ofiary wciąż nie znaleziono. Policja jednak twierdzi, że ma niezbite dowody na to, że to Polak stoi za zniknięciem adwokata. I nie są to jedynie nagrania z monitoringu. Okazuje się bowiem, że na terenie swojej posiadłości K. przesiadł się z toyoty tundry do corolli, w której potem znaleziono obciążające go przedmioty i wskazówki.
Polak oskarżony o zabójstwo. "W torbie kastety, strzykawki, środki uspokajające"
"W aucie odkryli kamizelkę balistyczną ze znaczną ilością krwi, a także włókna pasujące kolorem do dywanu lub torby, którą przewoził toyotą tundrą. Były też białe włókna, które pasowały do tych znalezionych w łazience, do której Cozzi udał się przed swoim zniknięciem. Ponadto w torbie na podłodze corolli należącej do K. znajdował się paralizator, maski, taśma klejąca, kastety, strzykawki i środki uspokajające, w tym chlorek suksametoniowy o działaniu paraliżującym" - podaje "Guardian". Polakowi grozi dożywocie, a nawet kara śmierci. Adwokat 44-latka, Bjorn Brunvand, poinformował, że prowadzi własne śledztwo w sprawie "tych bardzo poważnych zarzutów".