Jak informuje "Deutsche Welle" w Niemczech brakuje opiekunów do osób niedołężnych. Z tego powodu polski pielęgniarz Grzegorz W. rozchwytywany był ze względu na swoją dyspozycyjność. Niewykwalifikowany pielęgniarz pracował w Niemczech i Wielkiej Brytanii od 2008 roku. Do pracy zwykle zatrudniała go rodzina pacjentów. Nasz rodak zamiast jednak skupić się na pomocy swoim klientom, miał celowo szkodzić ich zdrowiu poprzez wstrzykiwanie im insuliny, chociaż nie było wskazań medycznych.
W poniedziałek prokuratura w Monachium postawiła przebywającemu od ponad roku w areszcie 37-letniemu Polakowi zarzut sześciokrotnego morderstwa. Co więcej, akt oskarżenia obejmuje ponadto trzykrotną próbę morderstwa oraz trzy przypadki poważnego uszkodzenia ciała, a także rabunek, kradzież i oszustwa.
Prokuratura zarzuca pielęgniarzowi podstępne działanie z niskich pobudek. Według śledczych kierowała nim po prostu zwykła chciwość.
To niejedyny w Niemczech głośny przykład skandalu z pielęgniarzem w roli głównej. W swoim czasie głośno było o Nilsie Hoegelu, który miał zabić ok. 80 pacjentów... z nudów [ZOBACZ SZCZEGÓŁY]
Polski pielęgniarz został zatrzymany w lutym zeszłego roku. Policja wpadła na jego trop zajmując się sprawą zgonu starszego mężczyzny z Ottobrunn w Bawarii. W ciele mężczyzny znaleziono świeże ślady po nakłuciach. W czasie rewizji u Polaka znaleziono strzykawkę, zapas insuliny i karty kredytowe należące do zmarłego. Ten przyznał się do robienia zastrzyków z insuliny, zaprzecza jednak, jakoby miał zamiar pozbawienia życia osób, którymi się opiekował.
Dodatkowo potwierdził w śledztwie, że istotnie przeszukiwał domy swoich zamożnych klientów, szukając wartościowych przedmiotów.