Byli młodzi, kochali podróże, a w Portugalii odnaleźli swoje miejsce na ziemi. Michał i Hanna poznali się na studiach w Warszawie. On studiował na Politechnice, ona geografię na Uniwersytecie Warszawskim. Michał zakochał się w Lizbonie na wymianie studenckiej i postanowił obronić tam doktorat. Pięć lat temu z Hanną i małą córeczką wyjechali do Lizbony i zamieszkali w wymarzonym domku. Wszystko dobrze się układało: on skończył studia doktoranckie na wydziale telekomunikacji, odnosił międzynarodowe sukcesy naukowe. Ona została przewodnikiem po Lizbonie. Urodził im się synek.
Czytaj też: Portugalia. Polskie małżeństwo spadło z 80-metrowego klifu Cabo da Roca
Pasją państwa Maćkowiaków stało się rodzinne podróżowanie po kraju i robienie zdjęć. Polski przewodnik z pasją przyciągał rzesze turystów z kraju. Para prowadziła też bloga o Portugalii i Lizbonie. Uwielbiali zwłaszcza zapierające dech w piersiach krajobrazy klifu Cabo da Roca. "Słońce chowające się w oceanie widziane z przylądka to naprawdę niesamowity spektakl. Wybierając się na Cabo da Roca należy pamiętać, że miejsce to smagane jest silnymi wiatrami od oceanu" - piszą na swojej stronie. Kto by pomyślał, że właśnie tutaj zginą w tak absurdalny sposób. W sobotni wieczór podziwiali właśnie zachód słońca. Podobno dzieci miały zrobić im zdjęcie nad przepaścią, w miejscu, które tyle razy już zwiedzali.
Rodzina z polski zaopiekuje się dziećmi
Nagle rodzice stracili grunt pod nogami. Może podmuch wiatru strącił ich z wysokości, a może osunęła się ziemia? Zginęli na miejscu. Maluchami zajęli się psychologowie. Jak dowiedzieliśmy się wczoraj w polskim konsulacie w Lizbonie, są w dobrym stanie. Zaopiekuje się nimi rodzina z Polski. - Jesteśmy pogrążeni w bólu - powiedział nam wczoraj ojciec pana Michała. Ma przed sobą trudne zadanie. Jak wytłumaczyć tragedię dzieciom, które jeszcze nie do końca rozumieją, co tak naprawdę się stało?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail