Mieszkają w Szepietówce na Ukrainie. Na Majdan pojechali protestować przeciwko prezydentowi Janukowyczowi. - Ludziom kazał żyć w nędzy, a sam żył bogato - denerwuje się Graf. - Kiedy padły pierwsze strzały, byliśmy w szoku - wspomina młodszy z Ukraińców. - Nagle zaczęli strzelać, wtedy poczułem jakieś dziwne ciepło na szyi - dodaje Wołodimir. Snajper trafił go w szyję, kiedy ratował kolegę. - Nie pamiętam, co działo się dalej. Cudem przeżyłem - mówi.
Z kolei Graf zatruł się gazem bojowym. Kilka dni później obaj trafili do szpitala w Żywcu. Wracają już do zdrowia. - Wołodimir ma skomplikowany uraz krtani, ale najgorsze już za nim - mówi nam dyrektor szpitala Antoni Juraszek.
Z kolei Graf już kilka dni temu opuścił szpital. Miasto opłaciło mu hotel. Ukrainiec dostał też ubrania. Ale nie chcą długo zostać w Polsce. - Jest nam tu dobrze, ugościliście nas jak przyjaciół i nigdy tego nie zapomnimy. Ale nasze miejsce jest teraz na Ukrainie. Nie możemy się poddać Putinowi, bo dzisiaj stracimy Krym, a jutro kolejne ziemie - stwierdza Graf. - Tu chodzi o naszą przyszłość. Mamy dosyć Putnia. No i trzeba pomóc Tatarom na Krymie, bo oni nam pomogli na Majdanie. Służyłem w armii jako mechanik lotnictwa, na pewno przydam się teraz naszym chłopakom na Krymie - dopowiada Wołodimir.
Zobacz też: Krym ogłasza niepodległość. Ukraina stawia na nogi armię
- Nie oddamy im nawet skrawka Ukrainy! - przekonują! - Krym to Ukraina! Przyjadę do domu i zaraz wyruszam na wojnę z Putinem. To zły człowiek. Chce nas zdeptać. Będziemy z nim walczyć. Za ojczyznę możemy oddać nawet życie! - podsumowują.
Zobacz co działo się na Ukrainie: ZAMIESZKI NA UKRAINIE. Ranni demonstranci: Milicja bije bez powodu. Na moich oczach złamali dziewczynie rękę [WIDEO]