Pomóż połączyć naszą rodzinę

2012-04-13 17:20

Czy kongresmen Michael Quigley poprze starania Barbary Kaniewskiej-Boroń o możliwość powrotu męża do Stanów?

Choć wszystko sprzysięgło się przeciwko nim, pani Barbara się nie poddaje. Opiekująca się chorą córką kobieta, której męża deportowano w ubiegłym roku, walczy o swoje prawa. Teraz zabiega o interwencję chicagowskiego kongresmana Michaela Quigleya. Wy też możecie jej pomóc!

W październiku opisywaliśmy historię Barbary Kaniewskiej-Boroń, matki ciężko chorej dziewczynki-obywatelki USA. Ich rodzina została rodzielona: mąż – który nielegalnie przekroczył granicę – został deportowany do Polski.

– Nasza najstarsza córka Weronika cierpi na poważną chorobę neurologiczną – opowiada kobieta. – Ostatnio przeszła skomplikowaną operację w szpitalu dziecięcym Shriners w Chicago. Operacja ta pomoże jej w poruszaniu się, ale niestety nie likwiduje głównej choroby – neuropatii, a jedynie jest tymczasowym środkiem zaradczym. Weronika wymaga stałego leczenia neurologicznego, a także systematycznej rehabilitacji, która opóźni skutki choroby. Tylko odpowiednie leczenie zabezpieczy ją przed gwałtownym pogarszaniem się jej stanu zdrowia. Taką opieką otacza ją szpital Shriners. Dlatego mamy przed sobą wybór: albo rozbita rodzina, albo leczenie dziecka – dodaje smutno.

Po naszym artykule pani Barbara zdecydowała się walczyć o swoje prawa.

– W styczniu mąż miał spotkanie w ambasadzie amerykańskiej w Londynie w sprawie petycji o stały pobyt w USA, którą złożyłam ponownie dla niego. Po dniu spędzonym w ambasadzie USA i przesłuchaniach zadecydowano, iż petycja zostanie odrzucona, ponieważ mąż ma zakaz wjazdu do Stanów. Uznano, że sprawa jest zbyt skomplikowana i że wyślą zapytanie do Urzedu Emigracyjnego w USA – relacjonuje naszemu reporterowi pani Barbara. – Niestety, do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy odpowiedzi z ambasady.

Skierowałam prośbę o interwencję do biura kongresmena Mike’a Quigley’a. Otrzymaliśmy odpowiedż, że sprawa będzie rozpatrywana w Chicago. Dlatego prosimy wszystkich ludzi dobrej woli o poparcie naszych starań i podpisanie naszej petycji. Dzięki niej wywrzemy nacisk na naszych przedstawicieli w Senacie i Kongresie, by  rozpatrzyli sprawę bezzwłocznie i pozytywnie – zachęca kobieta.

Petycja znajduje się na stronie internetowej: www.bfamily.net

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki