Powiedzieć, że nad prezydentem Rosji zbierają się czarne chmury, to nic nie powiedzieć. Niedawno pisaliśmy o załamaniu nerwowym, jakie Putin przeszedł kilka dni temu. Zdaniem źródła na Kremlu, które rewelacje przekazało autorowi kanału Generał SWR, sytuacja była przerażająca. "Putin siedział na podłodze obok sofy i histerycznie płakał. Miał na sobie tylko mokrą białą koszulkę, którą prawdopodobnie próbował zdjąć, i czarną skarpetkę na prawej nodze, obok niego leżała podarta na strzępy pielucha, której ostatnio stale używa Putin. Na wszystkie apele prezydent praktycznie nie reagował, nadal płacząc. Po około 10-15 minutach, po ustaleniu co się stało i konsultacjach lekarzy dyżurnych z lekarzami prowadzącymi prezydenta, z którymi szybko nawiązali kontakt, zdecydowano o wstrzyknięciu najwyraźniej środka przeciwpsychotycznego".
Putin leżał na podłodze, obok zużyta pielucha. Nie będzie lepiej
Nie wygląda na to, żeby w najbliższym czasie kondycja Putina - czy to psychiczna czy fizyczna - uległa poprawie. Przypomnijmy, rosyjski prezydent cierpi z powodu kilku nowotworów i choroby Parkinsona. Jego stan wciąż się pogarsza, jest poddawany kolejnym terapiom, lekarze podają mu kolejne, innowacyjne leki. Nie wszystkie działają tak, jak powinny. Podobno załamanie nerwowe, o którym piszemy powyżej, zostało spowodowane przez podanie mu źle dobranych leków.
Lekarze Putina rozkładają ręce
"Lekarze anulowali nowy lek, który właśnie przepisali prezydentowi, sugerując, że problemy z wtorku wieczorem [chodzi o 18 kwietnia, to wtedy strażnicy znaleźli Putina leżącego na podłodze i szlochającego - przyp. red.] mogą być skutkiem ubocznym leku. Nowa strategia Putina dotycząca leczenia onkologicznego jest wątpliwa, ponieważ odwołany lek miał być podstawą terapii. Stan zdrowia prezydenta pogarsza się i jak mówią lekarze prowadzący, nie można zwlekać" - pisze Generał SWR. To już koniec Putina?