Miał dokładnie 2 lata i 4 miesiące, kiedy został porwany sprzed swojego domu w prowincji Yunnan w południowo-zachodnich Chinach. Mei trafił w ręce handlarzy ludźmi w 1997 roku, niedługo później został sprzedany rodzinie, która jednak uznała, że jest "za mały i za chudy" i że nie chcą takiego "syna". Porzucili go na ulicy, a stamtąd Mei trafił do ośrodka opiekuńczego, by w końcu zostać adoptowanym przez parę miliarderów. Wychowywał się wraz z trójką ich biologicznych dzieci i choć wiódł szczęśliwe i wygodne życie, twierdzi, że nigdy nie czuł z nimi więzi.
Chiny. Szukali syna przez ponad 20 lat. "Kupiliśmy mu dom, wierzyliśmy, że wróci"
Jak podaje "South China Morning Post", rodzice Meia - Mei Xianhua i Pan Chang, pracownicy migrujący z prowincji Jiangxi we wschodnich Chinach, od momentu, gdy chłopiec zniknął sprzed domu, robili wszystko, by go odnaleźć. I robili to przez ponad 20 lat. Ojciec 27-latka mówi, że zachowywali się jak para szaleńców, próbująca odzyskać syna. Kupili mu nawet dom, wierząc, że kiedyś w nim zamieszka. Znaleźli Meia po 25 latach - w czerwcu ubiegłego roku. Pomógł im inny rodzic, którego dziecko także zostało porwane. W międzyczasie dorobili się fortuny na firmie zajmującej się zaopatrzeniem hoteli.
Przez 25 lat żył z rodziną miliarderów. W końcu znaleźli go biologiczni rodzice
Mei, gdy poznał biologicznych rodziców, postanowił opuścić adopcyjną rodzinę. "Ani przez moment nie czułem się niezręcznie w towarzystwie mamy i taty, mimo że właściwie ich nie znałem. Czułem jednak wszechogarniającą miłość" - mówił w wywiadzie zatytułowanym "Pieniądze szczęścia nie dają", jakiego 3 lutego tego roku udzielił Jiupai News. Deklaruje, że teraz chce prowadzić skromne, szczęśliwe życie u boku rodziny.