Francuska aktorka i modelka o tym co spotkało ją ze strony Romana Polańskiego wyznała w rozmowie z „Le Parisien”. Twierdzi, że do gwałtu doszło w domu reżysera w Gestaad w Szwajcarii. Miała wtedy zaledwie 18 lat.
Do Szwajcarii pojechała na narty z grupą znajomych. Jak twierdzi nie znała wcześniej Polańskiego, a pewnego wieczoru po wspólnej kolacji reżyser zawołał ją na górę. - Życie nie nauczyło mnie podejrzliwości – stwierdziła Monnier. Gdy Valentine weszła do sypialni, reżyser miał się na nią rzucić, zedrzeć z niej ubrania, a następnie zgwałcić. Jednocześnie dodała, że Polański miał próbować wcisnąć jej do gardła pigułkę. Po fakcie 18-letnia wówczas aktorka nie zdecydowała się powiadomić policji.
Adwokat reżysera, Herve Temime, powiedział, że Polański stanowczo zaprzecza zarzutom Monnier i wyraził ubolewanie, że zostały postawione 44 lata po fakcie, ale za to bardzo blisko premiery najnowszego filmu polskiego reżysera.
Polański może spać spokojnie, bo nic mu nie grozi. Według francuskiego prawa gwałt przedawnia się po 20 latach.
To już piąta kobieta, która oskarża Polańskiego o gwałt. Pierwszą i najgłośniejszą sprawą były oskarżenia 13-letniej Samanthy Geimer. Sprawa ciągnie się do dziś, bo w Stanach Zjednoczonych gdzie doszło do przestępstwa gwałty nie przedawniają się gwałty na nieletnich. Pomimo próśb Geimer o umorzenie sprawy, Polańskiemu wciąż grozi proces i wyrok 50 lat za kratkami. W 2010 roku Charlotte Lewis oskarżyła Polańskiego o gwałt, którego miał dokonać w 1983 roku, a w sierpniu tego samego roku podobne oskarżenia wysunęła Robin M. (do gwałtu miało dojść w 1973 roku, kiedy dziewczyna miała 16 lat). W 2017 roku Polański został oskarżony przez 61-letnią Renate Langner, byłą niemiecką aktorkę, która twierdzi, że została zgwałcona przez reżysera w 1972 roku w Gstaad.