Wołodymyr Zełenski zaproponował w Monachium utworzenie europejskiej armii. "Gwarancje bezpieczeństwa" to teraz najważniejszy temat rozmów
"Kilka dni temu prezydent Trump opowiedział mi o swojej rozmowie z Putinem. Ani razu nie wspomniał, że Ameryka potrzebuje Europy przy stole – to wiele mówi. Dawne czasy, kiedy Ameryka wspierała Europę tylko dlatego, że zawsze tak robiła, minęły". Tak mówił Wołodymyr Zełenski podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Rzeczywiście, specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji gen. Keith Kellogg powiedział w Niemczech wprost, że w bezpośrednich negocjacjach Rosja-Ukraina będzie pośredniczyć Waszyngton, ale dla Europy nie znajdzie się miejsce przy stole. "Wiem, że to może brzmieć jak dźwięk paznokci po tablicy, że to może trochę uwierać, ale mówię wam coś, co jest dość szczere" - powiedział generał. Jak tłumaczył, brak europejskiego przedstawiciela jest podyktowany niechęcią do powtórzenia sytuacji z Mińska. Porozumienia mińskie podpisane 5 września 2014 i 12 lutego 2015 miały zakończyć konflikt na wschodniej Ukrainie, ale jak dziś wiemy, nie przyniosły trwałego pokoju. "Mieliśmy wielu ludzi przy stole, którzy tak naprawdę nie mieli zdolności wyegzekwowania pewnego rodzaju pokoju" - mówił gen. Kellogg.
"Teraz nie możemy wykluczyć możliwości, że Ameryka powie Europie „nie” w kwestii, która jej zagraża"
Wcześniej Donald Trump powiedział, iż Ukraina nie wstąpi do NATO, a Pete Hegseth, sekretarz obrony USA, że powrót Ukrainy do granic sprzed 2014 roku jest nierealny. Dla Wołodymyra Zełenskiego, wcześniej wielokrotnie obiecującego walkę o każdy centymetr Ziemi, a potem robiącego z obietnicy członkostwa Ukrainy w NATO warunek konieczny wszelkich umów, to wszystko nie brzmi obiecująco. Powtarzana dziś często opinia, że Trump nas mocno zawiódł, jest również opinią prezydenckiego prezydenta. W tej sytuacji Zełenski, trochę jak wcześniej Emmanuel Macron, proponuje utworzenie europejskiej armii, która byłaby w stanie w razie potrzeby stawić czoła Rosji. Dawne relacje między Stanami Zjednoczonymi właśnie się kończą, a my musimy to zrozumieć - podkreślał w Monachium Wołodymyr Zełenski. "Bądźmy szczerzy. Teraz nie możemy wykluczyć możliwości, że Ameryka powie Europie „nie” w kwestii, która jej zagraża. Wielu, wielu liderów mówiło o Europie, która potrzebuje własnej armii – armii Europy" - mówił Zełenski, cytowany przez BBC. Pomysły Macrona odrzucała wcześniej szefowa unijnej polityki zagranicznej Kaja Kallas, wiec jak widać, nie ma w tej kwestii zgody na wysokch szczeblach.
Tusk: "Europa pilnie potrzebuje własnego planu działania dotyczącego Ukrainy i naszego bezpieczeństwa"
Teraz warunkiem koniecznym zawarcia porozumienia pokojowego wydają się być dla Zełenskiego "gwarancje bezpieczeństwa". Co nimi będzie? Wspomniany gen. Kellogg mówił, że ta kwestia jest tematem rozmów z europejskimi partnerami w Monachium, a ich efekty zostaną przedstawione Trumpowi w Białym Domu. Ze strony Donalda Tuska widać przynajmniej ogólnikowe poparcie dla własnych europejskich inicjatyw obronnych. "Europa pilnie potrzebuje własnego planu działania dotyczącego Ukrainy i naszego bezpieczeństwa, w przeciwnym razie inni globalni gracze zadecydują o naszej przyszłości. Niekoniecznie zgodnie z naszymi własnymi interesami. Ten plan musi zostać przygotowany teraz. Nie ma czasu do stracenia" - napisał polski premier na platformie X. Nie sprecyzował jednak, czy chodzi mu o poparcie dla pomysłu Armii Europy, czy może o coś zupełnie innego.
Czy USA naprawdę zostawiają Europę? Duda uważa, że teraz naprawdę będzie Fort Trump
Czy USA faktycznie dystansują się wobec Europy? Być może chcą tylko nami potrząsnąć, upewnić się, czy na pewno potraktujemy poważnie kwestię wydatków na obronność oraz zagrożenia ze strony Rosji i taką między innymi funkcję miało przemówienie J.D.Vance'a o zagrożeniach dla demokracji w Unii Europejskiej? Wiceprezydent USA posunął się tak daleko, że podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa porównał nawet UE do ZSRR w kontekście cenzury i ograniczania wolności słowa pod pretekstem "mowy nienawiści". Ale taka krytyka to jeszcze nie jest dystansowanie się wobec kwestii militarnych i sojuszniczych, choć można poniekąd słusznie argumentować, że przyszła nie w porę wobec palącej kwestii Ukrainy i potrzeby podkreślania w Monachium jedności i siły Zachodu, a nie wewnętrznych sporów. Podobnie jak złe taktycznie wydaje się ustępowanie pola Putinowi na forum publicznym poprzez mówienie, że Ukraina na pewno nie wstąpi do NATO, a powrót do granic z 2014 roku jest nierealny. Z drugiej strony Pete Hegseth mówił parę dni temu o "resecie fabrycznym", którym dla NATO była wojna na Ukrainie, uświadamiającym nam potrzebę "siły i realności" tego sojuszu. A podczas wizyty w Warszawie i spotkania z ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem–Kamyszem i z Andrzejem Dudą zapewniał o zaangażowaniu USA w NATO i o tym, że "nie ma mowy o zdradzie Ukrainy, nazywając Polskę "modelowym sojusznikiem". Ale mogły niepokoić słowa o tym, że "teraz jest czas na inwestycje, bo nie można robić założeń, że Ameryka będzie tu zawsze obecna". "Ameryka musi radzić sobie z wieloma różnymi zagrożeniami, włączając w to np. komunistyczne Chiny" - mówił Hegseth, po raz kolejny naciskając na zwiększanie wydatków na obronność w Europie. Jednak Duda był po tym spotkaniu bardzo optymistycznie usposobiony. Mówił o poprzedniej kadencji Trumpa: "Wtedy uśmiechałem się i mówiłem, że to będzie taki Fort Trump w Polsce. Ale dzisiaj po tej rozmowie mogę już bez uśmiechu powiedzieć, głęboko w to wierzę, że faktycznie Fort Trump naprawdę powstanie w naszym kraju".
