Do tragedii doszło w Charkowie na północnym wschodzie Ukrainy. Sąd aresztował na 60 dni bez możliwości wyjścia za kaucją najemcę domu, w którym mieścił się ośrodek, i jego małżonkę, która była dyrektorem ośrodka. Obrona najemcy podkreślała, że podnajmował on budynek swojej żonie i to ona odpowiadała za funkcjonowanie ośrodka - pisze portal Ukraińska Prawda. Prokuratura zaznaczyła, że nie zadbał on o bezpieczeństwo przeciwpożarowe w budynku. Jak dodano, nie było tam ani jednej gaśnicy.
ZOBACZ: Nie żyje jeden z najsłynniejszych prezenterów telewizyjnych. Chorował na COVID-19
Dyrektorka ośrodka płacze i prosi o wybaczenie
Dyrektorka ośrodka podczas rozprawy płakała, prosząc o wybaczenie bliskich ofiar. "Nikt z nas nie chciał, żeby do tego doszło" - ubolewała kobieta. Wcześniej w sprawie zatrzymano też właściciela budynku i administratora domu opieki. Według władz ośrodek działał nielegalnie; nie ma też dokumentów świadczących o zgodzie na użytkowanie budynku, w którym się mieścił.
SPRAWDŹ: Awantura! KRWAWE ZAMIESZKI w całej Rosji! Zobacz nagrania!
Piętnastu seniorów nie żyje. Prezydent ogłosił żałobę narodową
Pożar w budynku wybuchł w czwartek po południu. Na miejscu znaleziono 15 ciał. Kilka osób zostało rannych i hospitalizowanych. W ośrodku przebywały osoby mające trudności z poruszaniem się i cierpiące na choroby psychiczne. Brane pod uwagę są trzy wersje wydarzeń: podpalenie, nieostrożne obchodzenie się z ogniem i urządzeniami elektrycznymi, spięcie w sieci elektrycznej.
Sobota jest na Ukrainie dniem żałoby narodowej, ogłoszonej przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w związku z tragedią w Charkowie, podała prosto z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP).