Pożar w Londynie. Nie ma szans, by w Grenfell Tower był jeszcze ktoś żywy

2017-06-15 13:38

Strażacy dogaszają apartamentowiec w zachodnim Londynie. Pożar w wieżowcu wybuchł około godziny 1. w nocy i wstrząsnął mieszkańcami stolicy Wielkiej Brytanii. Z płonącego Grenfell Tower udało się uratować 65 osób. Według oficjalnych informacji, obecnie stwierdzono śmierć 12 osób, a 78 zostało rannych. Policja ostrzega jednak, że liczba ta wkrótce wzrośnie.

Strażacy dogaszają budynek w dzielnicy West Kensington nieopodal Notting Hill. Mówią już o akcji poszukiwawczej, a nie ratowniczej. Oznacza to, że nie ma szans, by w Grenfell Tower był jeszcze ktoś żywy. Komisarz Dany Cotton (szefowa londyńskiej straży pożarnej) przyznała, że budynek stwarza zagrożenie dla strażaków i ekip ratunkowych.

W apartamentowcu mieszkało około 600 osób. Ci, którzy przetrwali stracili w płonieniach dorobek życia. TVN24 udało się porozmawiać z Polką, która była świadkiem tragedii. - Mieliśmy tam znajomych, o których nie wiemy czy są, czy żyją. Chodziliśmy pod ten blok z psem na spacer. Już więcej tam nie pójdziemy. (…) Tam mieszkało dużo dzieci, ponieważ tam jest szkoła. Te dzieci mówią, że nie mają kontaktu ze znajomymi. Nikogo. Tragedia. Takiego czegoś w życiu nie przeżyłam i nie życzę nikomu. Cieszę się z jednej strony, że przeżyłam, bo mieszkam sama z dziećmi, ale zobaczyć coś takiego - od razu skojarzyło mi się to z World Trade Center – powiedziała Agnieszka Grabarska.

Nadal nie wiadomo, jaka była przyczyna pożaru. Śledztwo w tej sprawie zapowiedziała brytyjska premier Theresa May. Uznała także, że "reakcja ludzi mieszkających nieopodal, którzy zaoferowali pomoc, współczucie i wsparcie, po raz kolejny pokazała fantastycznego ducha Londynu".

Władze Wielkiej Brytanii zapmierzają przeprowadzić kontrole bezpieczeństwa w podobnych budynkach na terenie całego kraju.

ZOBACZ TAKŻE: Pożar apartamentowca. W środku byli Polacy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają