Kiedy na świecie pojawiły się modelki? Stosunkowo niedawno. Do połowy XIX wieku krawcy upinali ubrania na manekinach i w takiej formie prezentowali je bogatym klientkom. Wszystko zmieniło się około 1850 roku za sprawą mieszkającego w Paryżu angielskiego krawca Charlesa Fredericka Wortha, który pierwszy zaprezentował swoje suknie na żywych modelkach. Początkowo to jego własna żona Marie Augustine Vernet robiła za „żywego manekina”. Potem Worth wpadł na pomysł organizowania zbiorowych prezentacji swoich strojów przed wybranym gronem bogaczy. Tak powstał pierwszy wybieg, po którym chodziły modelki. Nikomu się nie śniło, że to one będą kiedyś gwiazdami. Wtedy liczyły się tylko suknie.
Po kilkudziesięciu latach wybiegi powstawały i w USA, a w 1946 Eileen i Gerard Ford utworzyli pierwszą agencję modelek. Ale wciąż nie istniało pojęcie topmodelki. Dopiero lata 60. przyniosły przełom. Krótka fryzura, bardzo szczupła sylwetka – Twiggy sama w sobie budziła fascynację. Gwiazdą i muzą artystów była też Veruschka. Modelki zaczęły być popkulturowymi ikonami i wyznaczyły nowy ideał piękna. Już nie krągłości Marilyn Monroe, ale wychudzone ciało i wielkie oczy były wzorem. Kolejne zmiany nadeszły w latach 90., zwanymi erą supermodelek. Królowały Naomi Campbell, Cindy Crawford, Stephanie Seymour, Claudia Schiffer. Szczupłe, ale nie chorobliwie wychudzone.
Ale nowe pokolenia modelek były znów coraz bardziej chude. Zaczęła się dyskusja o anoreksji. Kilka lat temu Izrael, a po nim kolejne kraje zaczęły wprowadzać zakazy promowania chorobliwej chudości. We Francji za zatrudnienie do pokazu anorektycznych piękności grozi więzienie. W Izraelu modelki muszą mieć BMI powyżej 18,5. Ale to nie wystarczyło. W dobrym tonie stało się zatrudnianie osób nietypowych. Cierpiąca na bielactwo Winnie Harlow została finalistką „Top Model”. Za modelkę może dziś być uznawana nawet osoba otyła, jak Tess Holiday z USA pozująca jako modelka XXL. Doszło do tego, że słowa managera Victoria’s Secret odmawiającego zatrudniania kobiet z nadwagą wywołały oburzenie. Pracownik bieliźnianego giganta musiał przepraszać. Ale topmodelkom zagrażają dziś także… sztuczne kobiety. Na wybiegach w Tokio pojawił się robot HRP-4C, a niektóre modelki istnieją tylko w wirtualnym świecie, jak wykreowana w programie graficznym Shudu Gram. A w czasach mediów społecznościowych granica między topmodelką a gwiazdką Instagrama zaciera się coraz bardziej.