Gwardzista Jamie James (+ 20 l.) zginął w eksplozji ładunku wybuchowego 5 października. Młody żołnierz pozostawił zrozpaczoną rodzinę, która zaraz po pogrzebie potrzebowała słów wsparcia i otuchy, by ukoiły rozdzierający ich serca ból.
Gdy matka chłopaka Jacqui (47 l.) otworzyła list z kondolencjami od samego premiera Browna, wzruszenie odebrało jej mowę. Kobieta szybko się otrząsnęła, kiedy zaczęła z trudem wczytywać się w bazgroły polityka. Charakter pisma i pognieciony papier sugerował bowiem, że premier musiał pisać list na kolanie. Mało tego, że pomylił imię poległego gwardzisty, to jeszcze pokreślił długopisem wszystkie błędy.
Gordon Brown chyba jest na bakier z ortografią, bo na kartce papieru, która miała być hołdem dla dzielnego żołnierza, narobił "byków", zapomniał o kropkach, a na koniec poprzestawiał słowa tak, że zdanie w ogóle nie miało sensu.
Nagłośniona przez media wpadka odbija się szerokim echem w siedzibie premiera przy Downing Street. Rzecznik jego biura zapewnił, że polityk zadzwonił do pani James i osobiście ją przeprosił. Bronił przy tym Browna przypominając, że zawsze własnoręcznie pisze do rodzin zmarłych żołnierzy i nigdy celowo nie popełnił w listach błędów.