"Poszukiwanie personelu przynosi rozbrajające rezultaty" - mówi Sandro Bottega z okolic Treviso, który od pewnego czasu bezskutecznie próbuje powiększyć zespół swojej firmy, zajmującej się produkcją słynnego na całym świecie wina musującego Prosecco. Zamieścił około 20 ofert prac, jednak na rozmowy kwalifikacyjne nie zgłosił się nikt. Bottega wie, czym to jest spowodowane. Jego zdaniem chodzi o przyznawany bezrobotnym i ubogim tzw. podstawowy dochód obywatelski, wprowadzony we Włoszech przed kilkoma laty jako obietnica wyborcza włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazd. "Każdy, kto może pracować, ale woli pobierać dochód obywatelski, to złodziej" - nie kryje oburzenia przedsiębiorca i dodaje, że z powodu braków kadrowych w pierwszym półroczu tego roku musiał zrezygnować z zamówień na łączną sumę 10 milionów euro (ponad 47 mln zł).
Producent Prosecco: "Będzie jeszcze gorzej"
"Włoscy politycy powinni przyjść do firm i zobaczyć, co to znaczy je prowadzić" - zachęca zdesperowany biznesmen. Prognozuje też, że sytuacja wkrótce pogorszy się jeszcze bardziej. Dlaczego? W wielu sektorach włoskiej gospodarki płace są bardzo niskie, co powoduje, że zatrudnienie jest mniej opłacalne niż zasiłek od państwa. Niektórzy pobierają go i pracują na czarno, by nie stracić prawa do świadczenia - podaje PAP.
CZYTAJ TAKŻE: Trump o Putinie: "Nie chciał wywołać wojny, ale skoro już zaczął, to pewnie zajmie całą Ukrainę"
Po co pracować?
Czy rzeczywiście Włochom się to opłaca? Tzw. "obywatelskie" jest tam wypłacane od 2019 roku. Aby je dostać trzeba spełnić szereg warunków - świadczenie jest bowiem przeznaczone dla najuboższych i bezrobotnych. W zależności od sytuacji finansowej można dostać miesięcznie od 200 do 1000 euro (od 940 do ponad 4,7 tys. zł), jednak, jak podaje "Forbes", średnia wysokość zapomogi to 480 euro (2,2 tys. zł).
CZYTAJ TAKŻE: Koszmar modelek. Pojechały nagrać teledysk, przez 4 godziny były gwałcone przez 80 uzbrojonych mężczyzn