Rosyjski propagandysta wzywa do ataku na nasz kraj. "Musimy uderzyć w Polskę, bazę, do której dociera ten cały sprzęt"
Od początku wojny na Ukrainie rosyjska propaganda działa na pełnych obrotach. Poza internetowymi anonimowymi trollami, które sieją chaos i niechęć do Ukraińców, są też tacy, którzy z otwartą przyłbicą nawołują do rozpętania wojny światowej i ataku na kraje NATO. Na czele tych ludzi stoi Władimir Sołowiow, telewizyjny propagandysta zwany "ustami Putina". Ostatnio zachęcał Kreml do zaatakowania Polski. Nagranie z wypowiedzią Sołowiowa udostępnił w mediach społecznościowych Anton Heraszczenko, doradca szefa ukraińskiego MSW. Co powiedziały "usta Putina"? Jak stwierdził Sołowiow, cztery kraje "przekażą Kijowowi wszystko, co mogą”, w tym rakiety dalekiego zasięgu, takie jak ATACMS i Taurus. (...) Ich głównym zadaniem jest wyrządzenie maksymalnych szkód Federacji Rosyjskiej". Jak wynika z dalszej części tej wypowiedzi, Sołowiowowi chodziło o Polskę, USA, Wielką Brytanię i Niemcy. Powiedział: "Tak, możemy odpowiedzieć uderzeniem w Kijów i Odessę. Ale musimy zareagować uderzeniem w Berlin, Londyn, Waszyngton i Nowy Jork. Musimy uderzyć w Polskę, bazę, do której dociera ten cały sprzęt, musimy uderzyć w fabryki, które to produkują. Nie ma innej opcji. To jest wojna". Mógł mieć na myśli lotnisko Rzeszów-Jasionka, przez które przechodzi większość zachodniej pomocy dla Ukrainy.
"Usta Putina". Władimir Sołowiow wcześniej nawoływał do zrzucenia bomby atomowej i najechania Stonehenge
Nie jest to pierwsza tego rodzaju wypowiedź Władimira Sołowiowa. Wcześniej zasłynął nawoływaniem w telewizji do zrzucenia bomby atomowej tuż przy granicy z Polską w celu odcięcia dostaw broni dla Ukrainy z Zachodu. "Jeśli to konieczne, trzeba użyć taktycznej broni "na wjeździe" do Polski. Żeby uniemożliwić dostawy przez ten kraj" - stwierdził na antenie rosyjski propagandysta. Wcześniej snuł wizje wkroczenia sił czeczeńskich do Warszawy. Innym razem ogłosił, że jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba, armia rosyjska uderzy na Wielką Brytanię, a wtedy... "Gdzie się zatrzymamy? Tak jak mówiłem, może na Stonehenge" - stwierdził dziennikarz zwany "ustami Putina".