Protest podróżnych. Pasażerowie linii 7 mają dość opóźnień

2015-03-13 4:00

Pozamykane stacje, jeden peron dla pociągów w obu kierunkach, zakłócenia w rozkładzie, notoryczne opóźnienia, zmiany w trasie oraz tłok... To rzeczywistość z jaką muszą zmierzyć się każdego dnia tysiące pasażerów metra linii 7. Dlatego mają tego serdecznie dość.

Wyrazili to głośno na proteście zorganizowanym na Queensie, na jednej ze stacji metra 7. Wśród ponad stu manifestujących pojawił się radny Jimmy Van Bramer, reprezentujący w City Hall okolice „queensowego” odcinka siódemki. Polityk obiecał z frustrowanym pasażerom, że zrobi co w jego mocy, by choć trochę ułatwić im życie.

A jest ono uciążliwe od kiedy MTA rozpoczęło wielkie projekty remontowe, które mają potrwać aż do 2017 roku. – Mój szef nie przyjmuje już tłumaczenia, że metro było spóźnione albo, że dopiero dziesiąty pociąg zatrzymał się na mojej stacji, bo dziewięć ją minęło. Zdarzyło mi się to wiele razy – mówiła jedna z protestujących. Inni dodawali, że notoryczne są również awarie albo po prostu komunikaty konduktora, który raptem oświadcza, że pociąg już dalej nie pojedzie albo, że – mimo że jest lokalny – pojedzie jako ekspres lub odwrotnie. Takie przypadki dzieją się nagminnie w dni powszednie, w godzinach porannego i wieczornego szczytu. W weekendy bywa jeszcze gorzej, bo metro czasami w ogóle nie kursuje na Manhattan.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki