Za naszą wschodnią granicą nie ustają protesty po wyborach prezydenckich z 9 sierpnia, których wynik zdaniem opozycji został sfałszowany. Protestujące kobiety zaczęły gromadzić się w centrum stolicy Białorusi w sobotę o godzinie 15 czasu lokalnego (godzina 14 czasu polskiego). Na pl. Wolności w Mińsku szybko pojawiły się oddziały milicji, która zaczęła rozpędzać tłum obywateli. Milicjanci dokonali kilkudziesięciu zatrzymań. Białorusinki wdawały się w kłótnie z przedstawicielami władzy, próbując wybronić zatrzymywane osoby.
CZYTAJ KONIECZNIE: Protesty na Białorusi: Historia jest przeciwko Łukaszence
Opozycyjne media oceniają, że podczas sobotnich protestów zatrzymano co najmniej 36 osób. Wśród nich jest dwoje dziennikarzy telewizji Biełsat: Kaciarynę Andrejewą i Maksa Kalitouskiego. Po rozbiciu protestu na placu Wolności wciąż pozostało kilkadziesiąt kobiet. Milicja nadal wyłapuje uczestniczki marszu. W mediach społecznościowych pojawiło się sporo nagrań z protestów pokazujących nie tylko brutalność milicji wobec kobiet, ale również upór i determinację Białorusinek. Na jednym z wideo widać jak grupa kobiet zdemaskowała milicjanta w cywilu, który próbował wmieszać się w tłum protestujących. Jedna z obywatelek przegoniła go miotłą.
Zatrzymywanych - głównie kobiety - zabierali także ludzie bez dystynkcji wskazujących, jakie służby reprezentują, i w kominiarkach zasłaniających twarze. Funkcjonariusze działali brutalnie. Niektóre kobiety zostały pobite do krwi, gdy próbowały ściągnąć napastnikom kominiarki - podało opozycyjne Radio Swaboda.