Prowadzi schronisko w Hostomlu. "Powiedziałam Rosjanom, że mogą spać w psich budach”
77-letni Asia Serpinska prowadzi w Hostomlu schronisko dla zwierząt. Gdy Rosjanie zaatakowali Ukrainę, kobieta nie uciekła z bombardowanego kraju, a przyjechała z Kijowa 20 kilometrów do Hostomla, do swoich kotów i psów.
- Przed naszym ogrodzeniem zatrzymały się pojazdy rosyjskie. Kilku żołnierzy weszło na posesję. A psy jak to psy, zaczęły szczekać. Wtedy oni strzelali do nich z automatów. Rozumiesz to? Krzyczałam: "nie strzelajcie!" Ale było za późno – relacjonuje w rozmowie z PAP kobieta drżącym głosem.
Czytaj także: Ukraina. 82-latek rozkręcał w domu niewybuchy. Teraz lekarze walczą o jego życie
Jak mówi, nie bała się o siebie, bała się o zwierzęta.
- Zapytałam jednego z nich, dlaczego strzela. A on na to, że psy na niego szczekają, a poza tym to jest wojna, a on jeszcze nikogo nie zabił. To zabił psy. Taki był dzielny – wspomina.
Dodaje, że Rosjanie chcieli przenocować w schronisku.
- Powiedziałam im, że jak chcą to mogą spać w psich budach – mówi Serpinska.