Przez ICE te dzieci stracą tatę

Historia Joela Colindrésa to kolejna o jakich słyszy się coraz częście od czasu zaostrzenia polityki imigracyjnej zarządzonej przez prezydenta Donalda Trumpa (71 l.). Poza nalotami i łapankami ICE, wielu nieudokumentowanych imigrantów wpada w ręce federalnych podczas rutynowych wezwań do Urzędu Imigracyjnego, o czym wielokrotnie pisaliśmy w "Super Expressie". Tak też było z Joelem Colindrésem. W wyznaczonym terminie, 20 lipca, stawił się na rozmowę z agentem federalnym. Pojechał tam razem z żoną Samanthą (35 l.), z którą próbowali wszelkimi sposobami zalegalizować pobyt mężczyzny. Niestety jak do tej pory nie udało się i stąd te rutynowe wezwania. Tym razem zakończyło się ono dramatycznie. Mężczyzna usłyszał, że ma 28 dni na opuszczenie Stanów. Założono mu też elektroniczną bransoletę, by monitorować każdy jego ruch i wiedzieć, czy zastosował się do polecenia. - Kiedy wyszedł z rozmowy płakał. Jak powiedział mi, co się stało, ja zaczęłam krzyczeć, płakać, nie mogłam oddechu złapać. To był też trzeci raz, kiedy widziałam męża, jak płacze. Dwa poprzednie razy to kiedy urodziły się nasze dzieci - mówi Samantha Colindrés. Dodaje, że ta złość zamieniła się szybko w siłę walki. Para zaczęła działania, by zatrzymać deportację. Zaangażowała adwokata, który walczy o to od strony prawnej. Zaczęli też akcje pod hasłami "Keep Joel Home" i "Save Joel Colindrés", wspierają je setki ludzi. Kilka dni temu zorganizowano też manifestację wzywającą do zatrzymania deportacji imigranta. Rodzina ma nadzieję, że się uda. Podobnie jak było w przypadku nielegalniej imigrantki Nury Chavarria, której ICE warunkowo wstrzymało nakaz deportacji.