Przeżyłem to piekło

2008-11-12 3:00

- W tym piekle zginęli moi przyjaciele - opowiada nam trzęsącym się głosem Zbigniew Cetliński (55 l.). Mężczyzna ciągle nie może dojść do siebie po tej koszmarnej tragedii. Był w samym środku ogarniętego dzikim pożarem domu. Ciągle nie może uwierzyć, jakim cudem udało mu się jednak uratować.

Pan Zbigniew życie zawdzięcza swojej ukochanej żonie Danucie (47 l.). Bo mężczyzna w dalekiej Norwegii cały czas bardzo tęsknił za domem i ukochaną żoną.

I to właśnie przez tę tęsknotę nie mógł zasnąć tej okropnej nocy. Rzucał się niespokojnie na łóżku, kiedy nagle poczuł uderzającą go w twarz falę palącego ciepła.

- To wybuchło nagle, ogień przyszedł gdzieś z góry - opowiada mężczyzna. Tak zaczął się dla niego ten koszmar.

Kiedy z przerażeniem zobaczył rosnące na suficie płomienie, bez chwili zwłoki, rzucił się na ratunek innym. Zdołał jakoś mimo rosnącego żaru wbiec na pierwsze piętro i obudzić śpiących tam kolegów.

Niestety nie był w stanie już pomóc ludziom uwięzionym wyżej.

- Na drugie piętro już nie dałem rady wejść. Po prostu się nie dało. Musiałem sam się ratować. Ogień był taki, że nie było czasu, żeby zabrać nawet swoje rzeczy. Musiałem uciekać z domu, bo płonące belki zaczęły pękać i zawalać się - opowiada.

Trzęsący się z przerażenia, kaszlący od duszącego dymu mężczyzna zdążył uciec przed żywiołem. Kiedy wybiegł na zewnątrz, zobaczył buchające na kilka metrów płomienie. Dziękował Bogu za ocalenie.

Tego szczęścia nie miało siedmiu innych. - Wszystkich ich znałem. No bo trudno było ich nie znać - mówi cicho Cetliński.

Ocalony, gdy tylko mógł - chwycił za telefon i zadzwonił do ukochanej żony. Musiał usłyszeć jej głos i musiał jej powiedzieć, jak przeżył to piekło...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają