81-letnia Japonka przeżyła wybuch bomby atomowej. Dziś wymienia dwa miejsca, w których tragedia może się powtórzyć
Zagrożenie użyciem broni jądrowej jest zdecydowanie większe od wybuchu wojny na Ukrainie. Politycy i analitycy często opowiadają o tym, czy ich zdaniem Rosja użyje głowic nuklearnych i co się wtedy stanie. Tymczasem w historii był już przecież takie wydarzenia. W 1945 roku Stany Zjednoczone zrzuciły bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki. W tym drugim japońskim mieście mieszkała wtedy rodzina niespełna dwuletniej Masako Wady. Kobieta znalazła się wśród ocalałych, choć 75 tys. osób zginęło od razu, a 45 tys. po jakimś czasie z powodu chorób popromiennych. Dziś 81-letnia Japonka od lat angażuje się w uświadamianie ludziom, jaki rozmiar katastrofy wywołuje taka broń. W rozmowie z "El Pais" ostrzegła, że są dwa miejsca na świecie szczególnie zagrożone użyciem broni jądrowej, a jedna osoba jest najbardziej prawdopodobnym sprawcą takiego czynu.
„Rosja i Izrael mają broń jądrową, a ryzyko jej użycia wzrasta na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie"
Według ocalałej z Nagasaki to oczywiście Władimir Putin może jako pierwszy odpalić atomowe głowice, ale obawia się także działań Izraela. „Rosja i Izrael mają broń jądrową, a ryzyko jej użycia wzrasta na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie. Mamy prezydenta [Putina], który ciągle grozi, że jej użyje. Tabu nuklearne, czyli poczucie, że broń jądrowa nigdy nie powinna być używana, maleje z powodu pogłębiających się kryzysów. Ludzie nie mają świadomości tego, co może się stać, jeśli zostanie użyta broń jądrowa. Nie wiedzą, co się stało, kiedy to zostało użyte. Wzywamy do pokoju i likwidacji broni jądrowej, nie poprzez siłę, ale poprzez dialog" - powiedziała Masako Wada.
19 listopada Putin zmienił rosyjską doktrynę nuklearną, dając sobie prawo do użycia broni jądrowej nawet w przypadku konwencjonalnego, a nie jądrowego ataku na Rosję
Władimir Putin 19 listopada oficjalnie zmienił rosyjską doktrynę nuklearną, dając sobie prawo do użycia broni jądrowej nawet w przypadku konwencjonalnego, a nie jądrowego ataku na Federację Rosyjską. To oznacza, że w świetle ustanowionego przez siebie samego prawa może jako pierwszy odpalić głowice jądrowe, a przesłanką do tego mogłyby się stać nawet ataki przeprowadzane przy pomocy dronów, rakiet czy samolotów wojskowych. Przypomnijmy, że Ukraina już nie raz atakowała cele w głębi Rosji przy pomocy dronów, ich celem były choćby lokalizacje w Moskwie czy rafinerie. Moment złożenia podpisu pod nową doktryną nuklearną Rosji z pewnością jest jednak związany z decyzją Joego Bidena, który dał Ukrainie pozwolenie na atakowanie celów w głębi Rosji przy pomocy amerykańskich pocisków dalekiego zasięgu. Putin groził wcześniej, że taka zgoda oznaczałaby, iż NATO jest w stanie wojny z Rosją.
Każda agresja na Rosję ze strony państwa będącego członkiem sojuszu wojskowego zostanie uznana za agresję całej koalicji
Nowa doktryna nie oznacza, że użycie broni jądrowej musi automatycznie być skutkiem ataku konwencjonalnego na Rosję, ale że może tak się stać w przypadku, gdy ten atak konwencjonalny jest wspierany przez jakieś inne mocarstwo atomowe. W tym wypadku atak ukraiński mógłby zostać uznany za przesłankę do użycia broni jądrowej, jako że wśród sojuszników Kijowa są państwa posiadające broń atomową, chociażby USA czy Francja. W nowych zapisach prawnych dotyczących rosyjskiej broni jądrowej jest również mowa o tym, że każda agresja na Rosję ze strony państwa będącego członkiem danego sojuszu wojskowego zostanie uznana przez Moskwę za agresję na nią ze strony całej koalicji. A więc jeśli przykładowo USA zaatakuje, to może za to odpowiedzieć także europejski partner z NATO.