Przez te dwa tygodnie córka ocalałej z Zagłady musiała patrzeć, jak jej matka, z dnia na dzień, z godziny na godzinę gaśnie. Staruszka – podał (19 kwietnia) chabad.org (flagowy portal chasydów), a za nim (20 kwietnia) media ukraińskie – zmarła 4 kwietnia. W piwnicy. Chroniąc się przed rosyjskim ostrzałem. Nie wytrzymała zimna i odwodnienia. – Mama nie zasłużyła na taką śmierć – oceniła córka Obiedkowej, Larissa. – Za każdym razem, gdy bomba spadała, cały budynek się trząsł… Staruszka przyznała, że czegoś takiego nie przeżyła podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jak to w Sowietach określano II wojnę światową.
Wandę Obiedkową pochowali jej córka i zięć, narażając przy tym swoje życie, kilometr od brzegu Morza Azowskiego. Tego, od którego armia rosyjska chce odciąć Ukrainę. Gdyby jej się to udało, Rosja uzyskałaby lądowy dostęp do zagrabionego w 2014 r. Krymu. I prezydent Włodzimierz Władimirowicz Putin, kreator carobolszewizmu, mógłby świętować 9 maja - Dzień Zwycięstwa.
Wanda Obiedkowa urodziła się w Mariupolu 8 grudnia 1930 r. Miała 10 lat, gdy w październiku 1941 roku, do Mariupola wkroczyli Niemcy i momentalnie zaczęli urządzać łapanki na miejscowych Żydów. Matce Wandzi, Marii Mendel, nie udało się uciec przed SS-mannami. Wandzia nie wpadła w łapy Niemców. Udało się jej skryć przed nimi w piwnicy. – Nie mogła krzyczeć; to właśnie ją uratowało – odpowiadała chasydzkiemu portalowi Larissa Obiedkowa. Na początku marca, gdy rozpoczęło się artyleryjskie ostrzeliwanie i bombardowanie Mariupola, rodzina przeniosła się do piwnicy pobliskiego sklepu. Nie mieli wody, elektryczności, ogrzewania i korzystali z pomocy miejscowego rabina. – Cały Mariupol stał się cmentarzem – powiedział rabin Mendel Cohen z Mariupola. Nie ma dokładnych danych o zabitych i rannych cywilach w Mariupolu. ONZ podaje dane tylko zweryfikowane, a w tym oblężonym mieście nie da się tego uczynić. Rząd ukraiński mówi o „dziesiątkach tysięcy” zabitych i rannych.