Tak wynika z „Globalnego raportu pomocy humanitarnej 2022” przygotowanego przez Development Initiatives (DI). Powyższe dane podała ONZ. Raport DI prezentuje jeszcze bardziej zatrważający obraz nędzy we współczesnym świecie. Wg „Globalnego raportu…” w 2021 r. wzrosła liczba osób potrzebujących pomocy humanitarnej. Oceniono, że 306,0 mln osób jest w takiej potrzebie. To o 90,4 mln więcej niż w 2019 r. przed pandemią COVID-19. „Dwie piąte osób potrzebujących (39%, 119,9 mln osób) żyło w krajach, w których występuje połączenie konfliktu o wysokiej intensywności, wysokiego poziomu niestabilności społeczno-gospodarczej i wysokiego poziomu podatności na skutki zmiany klimatu. Wysoki poziom niestabilności i konfliktu może ograniczyć dostęp do zasobów klimatycznych, jednocześnie zwiększając ryzyko związane z klimatem, a z kolei powodując większą niestabilność i zwiększając ryzyko dalszego konfliktu. Prawie trzy czwarte (217,7 mln, 71%) osób potrzebujących żyje w krajach doświadczających konfliktów o wysokiej intensywności…”.
System pomocy humanitarnej opiera się przede wszystkim na ONZ, UE, Czerwonym Krzyżu i Czerwonym Półksiężycu oraz na dziesiątkach tysięcy organizacji pozarządowych, wspieranych przez cały przekrój społeczeństwa – od tzw. zwykłych ludzi po miliarderów. W tym systemie polska pomoc humanitarna pełni znaczącą rolę. – W ciągu zaledwie roku Polska stała się areną dwóch dużych kryzysów – uchodźczego, na granicy polsko-białoruskiej, i związanego z wojną w Ukrainie. Skala indywidualnej pomocy, różnorodność zaangażowania mieszkańców Europy i reszty świata, którzy napływali do Polski i chcieli dzielić się umiejętnościami, była naprawdę wyjątkowa. Tylko u nas pojawili się wolontariusze z Holandii, USA czy Kanady, którzy wsparli zespół medyczny na granicy. Nie wszyscy mieli doświadczenie w pracy na misjach, dla niektórych to był pierwszy raz, kiedy uznali, że mogą realnie pomóc. I właśnie w tak trudnych warunkach uczyli się, jak skutecznie działać – relacjonuje Małgorzata Olasińska-Chart, przedstawicielka Polskiej Misji Medycznej – jednej z wielu polskich organizacji non-profit zaangażowanych w pomoc humanitarną poza granicami kraju.
Przy okazji tego święta (tegoroczne hasło przewodnie: „Potrzeba całej wioski…” nawiązuje do afrykańskiego powiedzenia „Potrzeba całej wioski by wychować dziecko” warto rozwiać kilka mitów dotyczących tych, którzy tej pomocy udzielają. „Ponad 50% Polaków myśli, że dla pracownika humanitarnego wykonywana praca to hobby, a nie zawód wymagający odpowiednich kwalifikacji? Co więcej, blisko 70% z nas sądzi, że pracownik humanitarny nie otrzymuje wynagrodzenia za swoją pracę, a działania gwiazd takich jak Angelina Jolie czy Bono to właśnie przykład pomocy humanitarnej” – czytamy na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH). Z grubsza rzecz biorąc (szczegóły w tym miejscu); pracownik humanitarny (600 tys. w całym świecie) to zawód wymagający kwalifikacji a nie tylko chęci niesienia pomocy. By nieść pomoc potrzebującym, trzeba wcześniej sporo napracować się sporo przy tzw. biurku. By nim zostać, nie trzeba być krzepkim facetem, bo stereotyp wiąże takich z kopaniem studni w Afryce. Od takich prac są wynajmowane przez organizacje firmy, więc nie trzeba być siłaczem, aby zostać pracownikiem humanitarnym. Jeśli komuś wydaje się, że ktoś taki podróżuje po całym świecie, to się myli. Większość takich pracowników wykonuje pracę, a jakże… przy biurku. I ostatni mit: celebryci niosą pomoc humanitarną. Tu zacytujemy wyjaśnienie PAH: „Któż z nas nie wie, czym oprócz aktorstwa zajmują się Angelina Jolie i George Clooney? Albo Bono, lider U2, gdy schodzi ze sceny? Oczywiście, niosą pomoc humanitarną. Tak przynajmniej uważa aż 70 % z nas. Bycie twarzą akcji czy kampanii społecznej nie jest tożsame z niesieniem pomocy humanitarnej. Praca humanitarna to praca na cały etat, nie da się jej wykonywać „po godzinach” lub „w międzyczasie”. W przeciwieństwie od ambasadora akcji, pracownik humanitarny bierze na siebie odpowiedzialność za losy ludzi, którym niesie pomoc”...
Polecany artykuł: