Takie docinki ze strony pełniącego jeszcze swoje obowiązki prezydenta to dość nietypowe posunięcie. Ale wcale nie zakazane.
Barack Obama chciał w ten sposób wyrazić swoją opinię, że mimo poparcia i popularności „egzotycznie świeżego” kandydata nie oznacza, że dostanie nominację lub że wygra wyścig prezydencki. Podczas spotkania w Kalifornii, prezydent stwierdził też, że Amerykanie posłuchają głosu rozsądku i podobnie jak on sam, zdadzą sobie sprawę, że miliarder, znany m.in. z prowadzenia reality show „The Apprentice”, nie jest dobrym kandydatem. Nie jest godny tego, by być w posiadaniu kodów nuklearnych i innych ważnych tajnych danych. - Wierzę, że pan Trump nie zostanie prezydentem. A to dlatego, że wierzę w mieszkańców Ameryki, który zdają sobie sprawę, że bycie prezydentem to nie zabawa, a bardzo poważna sprawa. To nie prowadzenie programu w telewizji, czy konkursu piękności, czy biznesu. To nie awans. To nie marketing. To ciężka i bardzo odpowiedzialna misja – mówił prezydent. A co na to Donald Trump. W znanym sobie stylu skomentował to, że „jak zawsze prezydent wykonuje złą robotę...”
Przygadał Obama Trumpowi: prezydentura to nie reality show
2016-02-18
1:00
Biały Dom to nie „The Apprentice”, rządzenie Ameryką to nie jakieś telewizyjne „reality show”… W taki sposób Barack Obama, urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych, „przygadał” Donaldowi Trumpowi, kandydatowi mającemu największe poparcie spośród republikanów walczących o partyjną nominację do wyścigu prezydenckiego.