Do wypadku doszło w ubiegłym roku. Anne Monoky spacerowała po parku w okolicy West Drive i 62nd Street. Była z trójką dzieci, z których najmłodsze miało pięć miesięcy. W pewnym momencie na kobietę runął potężny wiąz. Ciężkie gałęzie uderzyły kobietę tak boleśnie, że straciła przytomność i doznała rozległych obrażeń wewnętrznych. Dzieciom oprócz potłuczeń i dużego stresu nic się nie stało.
- Pamiętam, jak spacerowałam z dziećmi, a potem się obudziłam na oddziale intensywnej terapii - mówiła w poniedziałek po południu Anne Monoky, ogłaszając, u boku męża Kurta Goldmana i prawników Thomasa Kline'a i Jordana Mersona, decyzję o wniesieniu pozwu o odszkodowanie.
Prawnicy argumentują, że drzewa, zwłaszcza w publicznych parkach, nad którymi pieczę sprawują miejskie agencje, są jak budynki. Trzeba dbać o to, by były w dobrym stanie i nie stwarzały zagrożenia. W tym wypadku tego zabrakło. Zaraz po wypadku pracownicy odpowiedzialni za opiekę nad drzewami przyznali, że przyczyną powalenia drzewa były chore korzenie.