Etan Patz zaginął w drodze do szkoły, w maju 1979 r. Sprawa jego zaginięcia była bardzo głośna i przez wszystkie te lata nie znaleziono podejrzanego. Przełom nastąpił w maju tego roku, równo po 33 latach do zamordowania dziecka do zbrodni przyznał się Pedro Hernandez, który w tamtych latach pracował w bodedze przy Prince Street, niedaleko mieszkania rodziców chłopca. Miał wtedy 18 lat.
Mężczyzna wpadł, gdy z policją skontaktowała się jego siostra, która powiedziała, że Pedro sam wyznał, że zrobił kiedyś "coś bardzo złego dziecku". Po aresztowaniu potwierdził swoją winę. Jak zeznał, nie miał żadnej innej motywacji zabójstwa prócz "nieprzepartej chęci".
Daisy Rivera, żona Hernandeza, z którą jest od dawna rozwiedziony, powiedziała wcześniej, że jej mąż jeszcze w latach 80. trzymał zdjęcie Etana. Gdy zapytała go co to jest i dlaczego trzyma zdjęcie dziecka wycięte z gazety Pedro wpadł w szał.Podczas rewizji w domu Hernandeza nie znaleziono jednak tej fotografii.
W czwartek w sądzie na Manhattanie przedstawiono mu oficjalnie zarzuty.
Adwokat Harvey Fishbein zapowiedział, że będzie starał się udowodnić niewinność klienta. A sam Hernandez wycofał się z poprzednich zeznań. Jego prawnik uważa, że zostały one wymuszone przez policję. Psychiatra ocenił, że mężczyzna jest poczytalny i może odpowiadać przed sądem, mimo poważnych problemów umysłowych. Jego iloraz inteligencji jest bardzo niski i cierpi na zaburzenia nastroju.
Dalszy ciąg sprawy 12 grudnia.