Atak dzikiej pumy na dwóch mężczyzn w lesie! 21-latek nie żyje po spotkaniu z wielkim kotem, 18-latek ma zmasakrowaną twarz
Ostatnio bardzo głośno było o ataku niedźwiedzia na ludzi w Liptowskim Mikulaszu. Na Słowacji jedna osoba zginęła, spadając w przepaść podczas ucieczki przed drapieżnikiem, a pięć zostało rannych po szarży rozjuszonego zwierza na ulicy w biały dzień! Poważne w skutkach ataki dzikich zwierząt na ludzi są rzadkością, a gdy już się zdarzają, informacje o tym obiegają świat. Teraz światowe media rozpisują się o ataku pumy, do którego doszło w Stanach Zjednoczonych. Jedna osoba nie żyje, druga ma poważne obrażenia. Dramat rozegrał się w Georgetown, małej miejscowości położonej 80 km od Sacramento w Kalifornii. Dwaj bracia w wieku 18 i 21 lat w sobotę wczesnym popołudniem zbierali poroża w odludnych lasach. Niestety, w pewnym momencie natrafili na pumę. Drapieżnik zapewne poczuł się zaskoczony i zagrożony, więc zaatakował obu mężczyzn. Bracia zostali rozdzieleni. Jak podaje KCRA 3, młodszy z mężczyzn, poważnie ranny i zakrwawiony, zdołał zadzwonić na numer alarmowy.
Jeden z braci miał poranioną twarz, drugi nie żył, a puma warowała nad jego ciałem. Zwierzę uśpiono i zabrano do badań
Ratownicy i szeryf dotarli na miejsce tragedii już po 20 minutach. 18-latek miał poważnie poranioną twarz, 21-latek niestety już nie żył, a nad jego ciałem leżała puma. Wystraszono ją dopiero strzałami z broni. Potem zwierzę zostało schwytane przez strażników i traperów z Kalifornijskiego Departamentu Rybołówstwa i Dzikiej Przyrody. Uśpiono je, a jego ciało wysłano do laboratorium. Według danych wspomnianego departamentu ostatni śmiertelny atak pumy na człowieka w Kalifornii miał miejsce w 2004 roku. Nawiasem mówiąc, w Polsce właśnie zbieracze poroży bywali obiektami ataków niedźwiedzi w przeszłości. Wiąże się to z tym, że takie osoby odwiedzają odludne mateczniki zwierząt, nie poruszają się po znanych i uczęszczanych szlakach turystycznych, a to zwiększa szanse na podrażnienie jakiegoś żyjącego tam drapieżnika.