Amerykanie obawiają się, że Putin chce im zabrać Alaskę. Jest oświadczenie Departamentu Stanu po nowym dekrecie prezydenta Rosji
Władimir Putin podpisał dekret prezydencki, który wywołał falę spekulacji. Rosyjski prezydent niespodziewanie rozkazał swoim ministrom poszukiwanie "rosyjskiego majątku za granicą". Nawet takiego, który należał do Rosji w czasach caratu czy ZSRR. Informację o tym rozporządzeniu podał w piątek portal „The Moscow Times”. O co chodzi? Co chce odzyskać Putin? Najprawdopodobniej głównie to, co zostało skonfiskowane oligarchom i politykom tuż po wybuchu wojny na Ukrainie. Zamrożone aktywa Rosji mają wartość 300 miliardów dolarów, a władze Unii Europejskiej zaczęły już prace nad wykorzystaniem tych pieniędzy na rzecz walki w wojnie na Ukrainie. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow już ogłosił, że Kreml będzie to postrzegał jako kradzież. Ale niektórzy są zdania, że ambicje Putina sięgają dalej i nie chodzi tylko o to, co zostało skonfiskowane po 2022 roku.
"Mogę powiedzieć w imieniu wszystkich nas tutaj w rządzie USA, że z pewnością nie otrzyma jej z powrotem". Dziennikarz z Rosji: Putin wcale jej nie chce
Tajemnicze rozporządzenie Władimira Putina wywołało obawy także w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie władze najwyraźniej zaczęły się obawiać, że Rosja chce... zagarnąć część terytorium USA, a mianowicie Alaskę, która rzeczywiście kiedyś należała do Rosji, ale została sprzedana Stanom Zjednoczonym w 1876 roku. Rzecznik Departamentu Stanu Vedant Patel już obwieścił, że Putinowi nic z tego nie wyjdzie. "Mogę powiedzieć w imieniu wszystkich nas tutaj w rządzie USA, że z pewnością nie otrzyma jej z powrotem" - powiedział Patel 22 stycznia podczas briefingu prasowego. Z kolei obecny na sali dziennikarz z Rosji zaprzeczył, by Putinowi chodziło o Alaskę.