Skrzypczak: "Atak na Kijów oznaczałby wojnę domową"
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wrócił do Kijowa po wizycie w USA, gdzie przemawiał w Kongresie i spotkał się z prezydentem Joe Bidenem. Najważniejszym efektem wizyty była decyzja Stanów Zjednoczonych o przekazaniu Ukrainie dodatkowej pomocy wojskowej o wartości 1,85 mld dolarów. W kolejnym pakiecie uzbrojenia znajdą się m.in. bateria systemu obrony powietrznej Patriot, a także m.in. zestawy JDAM, dzięki którym możliwe jest przekonwertowanie niekierowanych bomb lotniczych w naprowadzane satelitarnie pociski. Nowa transza pomocy militarnej ma obejmować również amunicję artyleryjską.
Czy pomoc ta może wpłynąć na losy wojny? Z pewnością pozwoli na skuteczniejsze odpieranie ataków wojsk rosyjskich. Tymczasem według gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcy Wojsk Lądowych, przed nami nowa faza wojny, która będzie polegała na podjęciu działań zaczepnych przez którąś ze stron. W rozmowie z portalem DoRzeczy.pl przyznał, że nie spodziewa się już ataku Rosjan na Kijów.
- Rosjanie gromadzą wojska na północ od Ukrainy, m.in. na Białorusi, a Ukraińcy przygotowują się do obrony. Media spekulują, że będzie atak na Kijów, choć ja nie wiem dlaczego. Putin już zdał sobie sprawę, że swojego namiestnika w Kijowie nie posadzi, bo musiałby rządzić narodem, który jest najbardziej wrogi Rosji ze wszystkich narodów świata z powodu tej wojny. Atak na Kijów byłby więc bez sensu, bo Rosjanie musieliby mieć ogromne wojska okupacyjne, większe niż w Afganistanie - przewiduje generał.
Według gen. Skrzypczaka, Rosjanie mogą uderzyć od północy na zachód od Charkowa wzdłuż rzeki Worskla. Będą chcieli dojść wzdłuż Dniepru do Dniepropietrowska i opanować do końca obwody charkowski, ługański, doniecki, zaporoski i chersoński. - Atak na Kijów oznaczałby wojnę domową – powiedział DoRzeczy.pl były dowódca Wojsk Lądowych.