Pisaliśmy niedawno o załamaniu nerwowym, jakie Putin przeszedł w połowie kwietnia. Jego ludzie znaleźli go półnagiego, szlochającego na podłodze. Na sobie miał tylko mokrą koszulkę i jedną skarpetkę, obok niego leżała zużyta, rozdarta pielucha – podobno ostatnio Putin nie rusza się bez nich na krok. Potem okazało się, że ta niemoc była spowodowana źle dobranymi lekami onkologicznymi. Rosyjski prezydent rozpoczął bowiem niedawno kolejną terapię, która ma pomóc w walce z rakiem. Ze względu na poważne skutki uboczne, trzeba ją było jednak przerwać, wygląda więc na to, że sytuacja dyktatora jest bardziej niż zła.
Putin chowa się w bunkrze? Dostał nowe leki
"Prezydent jest leczony w bunkrze, znajdującym się na terenie jednej z jego rezydencji. Pogorszenie stanu zdrowia Putina następuje na tle braku skutecznego leczenia i wycofania szeregu leków z powodu skutków ubocznych. W weekend prezydentowi przepisano inne leki i nadal pozostaje pod ścisłą obserwacją lekarzy prowadzących" – podaje autor telegramowego kanału Generał SWR, prawdopodobnie były generał Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji.
Putin kontra burze magnetyczne
Teraz do tego wszystkiego doszły potworne migreny. "Wieczorem [ 24 kwietnia – przyp. red.] prezydent w rozmowie z Jurijem Kowalczukiem skarżył się na silny ból głowy. Kowalczuk powiązał zły stan zdrowia i ból głowy Putina z silnymi burzami magnetycznymi i poradził mu, aby natychmiast zwrócił się o pomoc lekarską. Prezydent poszedł za radą przyjaciela i po wezwaniu dyżurujących lekarzy opowiedział im o burzach magnetycznych i uskarżał się na ból głowy. Po zażyciu leku Putin udał się na spoczynek".