Według władz Wielkiej Brytanii to właśnie Dmitrij Kowtun razem z Andriejem Ługowojem, teraz deputowanym do izby niższej rosyjskiej Dumy Państwowej, w 2006 roku otruł Aleksandra Litwinienkę, podając mu herbatę z radioaktywnym polonem. Zarówno Kowtun, jak i Ługowoj zaprzeczali oskarżeniom, a Moskwa odmówiła wydania ich Londynowi - przypomina PAP. Informację o tym, że 56-letni Kowtun zmarł na koronawirusa, podała w sobotę, 4 czerwca, agencja Reutera, powołując się na doniesienia rosyjskich mediów. Teraz wypłynęło podejrzenie, że były agent KGB został zamordowany. Taka teza pojawia się na kanale General SVR na komunikatorze Telegram.
Kowtun to zdrajca?
"Decyzja o likwidacji Kowtuna została podjęta trzy dni przed jego faktyczną śmiercią. Stało się to po raporcie sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, Nikołaja Patruszewa, przekazanym Władimirowi Putinowi, który wskazywał na związek Kowtuna z wywiadem nieprzyjaznego kraju. To najszybsza realizacja likwidacji zdrajcy. Wcześniej przygotowanie takiej operacji zajmowało co najmniej dwa miesiące" - czytamy.
CZYTAJ TAKŻE: Mariupol - wybuch epidemii. W Ukrainie szaleją cholera i czerwonka. "Płytkie groby, gnijące odpadki, żadnych leków"
Kowtun - chciał być gwiazdą porno, został agentem
Dmitrij Kowtun ma zaskakujący jak na agenta KGB życiorys. Jak donosi "The Sun", w młodości Rosjanin marzył o tym, by zrobić karierę w branży pornograficznej. W ostatnich latach natomiast miał podobno duży problem z piciem.
CZYTAJ TAKŻE: Władimir Andanow nie żyje. "Kat z grupy Wagnera" zginął na Ukrainie